reklama
KategorieSilesia Flesz najnowsze informacje

Chłopiec wyszedł na podwórko i do dzisiaj nie wrócił do domu. Czy Mateusz Domaradzki żyje?

Tajemnicze zniknięcie chłopca wstrząsnęło mieszkańcami Rybnika

reklama

Tą sprawą niegdyś żył cały Rybnik. 8-letni wówczas Mateusz Domaradzki wyszedł z domu by pojeździć na sankach na pobliskiej górce. Do dzisiaj nie wrócił do domu. Nie odnaleziono również jego ciała. Mimo, że za morderstwo i gwałt chłopca skazano dwóch kuzynów, mieszkańcy dzielnicy Piaski-Paruszowiec do dzisiaj zastanawiają się czy w więzieniu są właściwe osoby. 

 

  • Mateusz Domaradzki w chwili zaginięcia miał 8 lat. Wyszedł z domu by pojeździć na sankach na pobliskiej górce, wśród mieszkańców popularnie nazywaną „Deptą”. 
  • W sprawie było wiele niewiadomych. Po pewnym czasie zatrzymano kuzynów, Tomasza Z. i Łukasza N. 
  • Obaj zostali skazani za morderstwo i gwałt, jednak co ciekawe, nigdy nie odnaleziono ciała chłopca, a mężczyźni jeszcze w trakcie śledztwa, a później procesu wielokrotnie zmieniał wersje zdarzeń. 
  • Mateusz do dzisiaj figuruje w bazie osób zaginionych. 

6 lutego 2006 r. nic nie zapowiadało ogromnej tragedii do jakiej miało dojść w godzinach wczesnopopołudniowych. 8-letni wówczas Mateusz Domaradzki wyszedł z domu przy ul. Kosmonautów w dzielnicy Piaski-Paruszowiec w Rybniku dwukrotnie. Najpierw udał się do zaprzyjaźnionych z rodziną sąsiadów, by tam oglądać bajki. Potem wrócił do domu, ale że trwał drugi tydzień ferii zimowych, a za oknem było dużo śniegu, to powiedział mamie, że idzie pojeździć na sankach. Jego matka Barbara widziała wtedy syna po raz ostatni. 

Mateusz nie miał w zwyczaju znikać 

reklama

Gdy 8-latek długo nie wracał do domu, zaczęła szukać go jego mama Barbara. W pierwszej kolejności udała się na górkę nazywaną popularnie „Deptą”, gdzie Mateusz miał jeździć na sankach ze znajomymi. Nikogo tam nie zastała. Potem zaczęła pytać sąsiadów , bliskich, przyjaciół. Nikt nie widział 8-latka. Rano 7 lutego rodzina zgłosiła na policji zaginięcie syna. Zaznaczyli, że dziecko nigdy nie uciekało, nie znikało bez powodu. 

Zdjęcie Mateusza Domaradzkiego w bazie osób zaginionych. [fot. Zaginieni Policja]
Zdjęcie Mateusza Domaradzkiego w bazie osób zaginionych. [fot. Zaginieni Policja]

Rysopis Mateusza Domaradzkiego sporządzony w 2006 r. widnieje do dzisiaj w bazie osób zaginionych: 

„Ubrany: kurtka niebieska, czapka pomarańczowa, spodnie czarne ortalionowe, kozaki czarne.Zabrał ze sobą deskę do jazdy po śniegu kol.czerwony. Wzrost do 150 cm. 

  • SYLWETKA: sylwetka szczupła, wysmukła
  • WŁOSY: włosy ciemnoblond
  • UZĘBIENIE: widoczne ubytki uzębienia
  • USZY / UCHO: uszy wyraźnie przylegające, uszy małe
  • NOS: blizna, nos mały
  • NOGI / NOGA: plamy, przebarwienia skóry
  • CZOŁO: czoło niskie
  • TWARZ: cera blada, twarz owalna”

Mateusza szukano dosłownie wszędzie. W dzielnicy, w której mieszkał, przy torowiskach, dworcach,  czy lasach. Im więcej czasu upływało od jego tajemniczego zniknięcia, w sprawie pojawiało się coraz więcej niewiadomych. 

Przełom po ankiecie w szkole 

Policjanci rozpytywali wszystkich z bliskiego otoczenia Mateusza. Przede wszystkim jego rówieśników, z których wielu wspominało o mężczyźnie lub mężczyznach, którzy mieli nakłaniać ich do wspólnych podróży, obnażać się, czy wręcz próbować ich porwać. Takie sygnały płynęły z różnych dzielnic miasta i nie tylko. 10-latek z Knurowa został zaczepiony przez nieznanego mężczyznę w Rybniku, lecz ktoś go spłoszył. Do próby uprowadzenia niego chłopca miało dojść w dzielnicy Rybnika Gotartowice. Policjanci wzięli pod lupę nawet mężczyznę podejrzewanego o molestowanie dzieci swoich przyjaciół. Wreszcie po kolejnych rozpytaniach zatrzymali oni kuzynów Łukasza N. i Tomasza Z., których dzieci wskazywały jako tych, którzy nie raz próbowali częstować ich słodyczami, lub zapraszać na spacery. Pierwszym i najważniejszym przełomem w sprawie była przeprowadzona przez funkcjonariuszy w szkole ankieta. Kilkoro dzieci wskazało, że były zaczepiane przez Łukasza N. i Tomasza Z. Wtedy rozpoczeły się intensywne przesłuchania obu podejrzanych. 

Wiele wersji wydarzeń i sprawa Boromeuszek z Zabrza 

Od początku przesłuchań mężczyźni zmieniali wersje wydarzeń. Raz twierdzili, że po kilku wypitych piwach spotkali Mateusza między blokami i namówili go na wspólne zjeżdżanie z górki. Gdy chcieli pójść z chłopcem w inne miejsce, ten miał być nieufny i wtedy złapali go pod ramiona, wynieśli w stronę skarpy, tam pobili, zgwałcili, a gdy 8-latek powiedział, że o wszystkim opowie mamie, mieli go pobić do nieprzytomności, a ciało przykryć gałęzią. W międzyczasie twierdzili również, że chłopiec uciekając wpadł do rzeki i widzieli jak tonie. Tomasz Z. w trakcie jednego z przesłuchań zeznał, że 15 lutego wybrał się w miejsce, w którym leżało ciało, ale gdy odkrył gałęź, zwłok 8-latka już tam nie było. Potem odwołał swoje zeznania. Równocześnie obaj mężczyźni wspominali, że o sprawie wiedzą tylko z mediów. 

Co ciekawe dopiero po jakimś czasie mężczyźni przedstawili swoje alibi na dzień 6 lutego 2023 r. W godzinach gdy miało dojść do zaginięcia 8-letniego Mateusza Domaradzkiego przerzucali węgiel u jednego z mieszkańców Rybnika. Ten potwierdził ich wersję wydarzeń, jednak poźniej kwestionowano jego prawdomówność. 

Do akcji wkroczyli biegli, którzy uznali, że Łukasz N. jest w lekkim stopniu upośledzony. Tomasz Z. natomiast miał wykazywać funkcjonowanie umysłowe na pograniczu normy. U Z. jednak zauważono nieprzemyślane i agresywne zachowania. W toku śledztwa okazało się, że Tomasz Z. przebywał w domu dziecka sióstr Boromeuszek w Zabrzu. Tam miał dopuszczać się gwałtów na innych podopiecznych ośrodka. Po opuszczeniu domu dziecka miał molestować swojego siostrzeńca, a potem wielokrotnie gwałcić swojego kuzyna Łukasza N. 

Gwoździem do trumny obu podejrzanych miały być zeznania ich kolegów z celi, które w skrócie potwierdzały fakt, że obaj mężczyźni są zamieszani w sprawę zniknięcia Mateusza Domaradzkiego. Choć Tomasz Z. przyznał, że zeznania które spisywał na kartce nie były prawdziwe, a powstały w wyniku strachu przed śmiercią jaką grozić miał mu współosadzony.

Proces poszlakowy 

W styczniu 2007 r. po prawie roku od zniknięcia Mateusza Domaradzkiego, prokuratura zakończyła śledztwo i skierowała sprawę do sądu. – Podczas przeprowadzonych eksperymentów procesowych, podejrzani, niezależnie od siebie, wskazali jednolity obszar, w którym zgodnie z ich wyjaśnieniami mieli ukryć/zakopać/ciało małoletniego – m.in. tłumaczyła prokuratura. Proces ruszył jeszcze w kwietniu tego samego roku, a wyrok zapadł rok później. Łukasza N. i Tomasza Z. uznano winach gwałtu i pobicia 8-letniego Mateusza Domaradzkiego, co w konsekwencji miało doprowadzić do śmierci chłopca. Obu mężczyznom zasądzono po 25 lat pozbawienia wolności, w poczet odbywanej kary wliczono im areszt w jakim przebywali od zatrzymania w 2006 r. Sądy wyższych instancji wyrok utrzymały. Łukasz N. wyjdzie na wolność w 2031 r. Tomasz Z. dwa lata później, bo dostał w międzyczasie dodatkową karę. 

Jeszcze w maju 2006 r. matka Mateusza Domaradzkiego miała powiedzieć – To, że znaleźli jakichś dwóch głupków, co się przyznali, to nie znaczy, że moje dziecko nie żyje, przecież nie znaleźli jego ciała. 

Mimo skazania Łukasza N. i Tomasza Z. za morderstwo chłopca, ten dalej figuruje w bazie osób zaginionych. Gdy obaj mężczyźni byli już w trakcie odsiadywania zasądzonych kar, kilkukrotnie próbowano odnaleźć ciało chłopca, jednak bez skutków. Bogdan Michalec, współtwórca pierwszej w Polsce jednostki o nazwie „Archiwum X”, przy KWP w Krakowie powtarza często, że czas w takich sprawach działa wbrew pozorom na korzyść, więc jeśli ktokolwiek posiada istotne dla sprawy informacje, może je przekazać do Komendy Miejskiej Policji w Rybniku:

Plac Armii Krajowej 5 44-200 Rybnik 
telefon: 47 8557 255
email: dyzurny@rybnik.ka.policja.gov.pl

reklama

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button