Coraz mniej wody w zbiorniku Racibórz Dolny WIDEO
Coraz mniej wody w zbiorniku Racibórz Dolny. Potwierdzają to przedstawiciele Wód Polskich. W ciągu blisko doby, poziom wypełnienia zbiornika spadł o prawie 10%, co według danych przekazanych w czwartek rano na sztabie kryzysowym, stanowi 65% jego wypełnienia. Czy to możliwe, że poziom wody w zbiorniku spadł tak szybko? O tym Fatima Orlińska.
Zbiornik funkcjonuje zgodnie z instrukcją gospodarowania wodą na tym obiekcie – mówią Wody Polskie. To właśnie z tego dokumentu wynika obniżanie wody w zbiorniku Racibórz Dolny, co z kolei przekłada się na zapewnienie bezpieczeństwa mieszkańców, nie tylko województwa śląskiego. Według danych z czwartkowego poranka, w zbiorniku znajduje się około 117 mln metrów sześciennych wody, co znaczy, że poziom wody spada, a dopływ do zbiornika jest również mniejszy.
– Jest to proces wspomagany jak najbardziej mechanicznie, zarządzany przez przez pracowników obsługujących zbiornik. Odbywa się w to w zależności od warunków, również w korycie poniżej rzeki Odry. Dlatego dziś prawdopodobnie przykręcimy korek zbiornikowi Racibórz Dolny tak, aby wały odrzańskie położone poniżej zbiornika mogły złapać głębszy oddech, ponieważ ta zlewnia jest mocno nasycona wodą. W dopływach do rzeki Odry, mimo że sytuacja się stabilizuje, wciąż pozostaje wiele wody i przez cały czas trwa walka o umocnienie obwałowań odrzańskich w poszczególnych lokalizacjach. Wszystko dlatego, że zbiornik Racibórz Dolny bardzo świetnie się sprawdził – mówi Linda Hofman, rzeczniczka prasowa RZGW w Gliwicach.
Nie sprawdził się jednak wał ochronny przy rzece w Czechowicach-Dziedzicach, gdzie sytuacja w województwie śląskim wciąż jest najtrudniejsza. Już po powodzi w 2010 roku planowano wyciągnąć wnioski, podejmowano działania w kierunku przebudowy wałów, powstawały nawet pierwsze prace projektowe. Działania jednak przerwano w 2015 roku. Jak zapewnia burmistrz Czechowic, trzeba do tego wrócić.
– Budujmy również małą retencję. Tu nie ma miejsc na jakiś potężny zbiornik, który tę wodę mógłby całą bezpiecznie zgromadzić, żeby mieszkańców nie zalewało. Trzeba na dopływach do rzeki Iłownicy, wszędzie, gdzie jest to możliwe, może na Wapienicy, dopływach strumyków zasilających te rzeki w ramach specustawy. Jest bardzo potrzebna specustawa powodziowa, która pozwoli na to, żeby przejmować tam takie grunty, które pozwolą na budowanie zbiorników – mówi Marian Błachut, burmistrz Czechowic-Dziedzic.
O tym, że plany na zabezpieczanie terenów gmin dotkniętych tegoroczną powodzią na południu województwa były już dawno, mówi również starosta bielski. Andrzej Płonka zarzuca stowarzyszeniom ekologicznym walkę z samorządem, który poldery przeciwpowodziowe, jak mówi starosta, chciał stworzyć już kilkanaście lat temu.
– To są rzeczy, które są najpilniejsze. I myślę, że jak dojdziemy do konsensusu, że w końcu Wody Polskie będą kosiły międzywale, o którym tyle mówimy. Przecież drzewa rosły, zostały powyrywane, pozatykały mosty, przepusty, nikt z tego wniosku nie wyciąga. Ile my pisaliśmy takich pism, ile ja osobiście pisałem takich pism do Wód Polskich, że wały po stronie kopalni, która wybierała pod kopalnią, że wały osiadły. Mądrze zachował się dyrektor zlewni, ile mógł wody odpuścić i wodę, którą przyjął, nie puszczał dalej – mówi Andrzej Płonka, starosta bielski.
Ponadto, samorządy dziś potrzebują pieniędzy. Podkreślają to wszyscy, którzy ze skutkami powodzi muszą się zmagać. Według zapowiedzi Ministerstwa Klimatu, resort ma przekazać na ten cel ponad dwadzieścia milionów złotych. Jak przekazał starosta powiatu bielskiego, pieniądze do gmin powinny trafić możliwie najszybciej, ponieważ te muszą stworzyć rezerwy na wypadek, gdyby prognozy meteorologiczne się zmieniły i sytuacja ponownie zagrażała bezpieczeństwu mieszkańców.