reklama
Kategorie

Energia, głowy i etos. Co zmienił Adam Nawałka?

Kadencja Adama Nawałki w roli selekcjonera reprezentacji Polski – 50 meczów, 99 goli, ćwierćfinał mistrzostw Europy, dwa awanse na międzynarodowe turnieje – nie zasługuje na ocenę przez pryzmat nieudanego mundiali, ale tego, co udało mu się zmienić w działaniu drużyny oraz jej odbiorze. Przeczytajcie tekst Michała Zachodnego, jednego z pracowników PZPN.

Odpowiedział na ostatnie pytanie, wstał i zaczął wychodzić z sali konferencyjnej, gdy usłyszał brawa. Z lekkim zaskoczeniem obrócił się, dłoń ścisnął w pięść i uniósł kciuk do góry. Ale wtedy w Wołgogradzie klaskali z uprzejmości wyłącznie dziennikarze z Japonii.

Pięć dni później w Warszawie było już inaczej.

Adam Nawałka znów odpowiedział na ostatnie pytanie, wstał i zaczął wychodzić ze swojej ostatniej w roli selekcjonera reprezentacji Polski konferencji. Wtedy dziennikarze – już wyłącznie krajowi – wstali i brawami mu podziękowali, a on wykonał ten sam gest.

Tych pięć dni zrobiło sporą różnicę. Przez media, rozmaite fora społecznościowe i kibicowskie dyskusje przetoczyła się fala krytyki, którą Nawałka od porażki z Senegalem określał nie inaczej, jak mianem „zasłużonej”. W Warszawie po kilkudniowej analizie wprost przyznawał się do błędów popełnionych w trakcie mistrzostw świata, opisywał specyfikę pracy w ostatnich miesiącach i tłumaczył swoje decyzje.

Robił to w miejscu także dla niego symbolicznym. Z czternastu spotkań prowadzonej przez niego reprezentacji na stadionie Narodowym przegrał tylko to pierwsze, ze Szkocją (0:1) w marcu 2014 roku, gdy kadra dopiero się formowała. Ze wszystkich następnych już tylko remisował (dwukrotnie) i głównie wygrywał (jedenaście razy), w tym z nowo koronowanymi mistrzami świata Niemcami (2:0).

Tamto spotkanie było mitem założycielskim Nawałki. Z duetem napastników, Robertem Lewandowskim i Arkadiuszem Milikiem, ze świetnym spotkaniem Kamila Glika, poświęceniem Grzegorza Krychowiaka w środku pola. I trafionymi decyzjami kadrowymi na ten mecz, włącznie w wpuszczeniem Sebastiana Mili.

Przed tym spotkaniem biało-czerwoni byli na 70. miejscu w rankingu FIFA, jeszcze do grup EURO 2016 byli losowani z trzeciego koszyka, a już w mundialu – z pierwszego. Jak sam Nawałka podkreślał, nie jest to wyznacznik jakości, ale już na pewno drogi jaką przebyła w tym czasie jego drużyna.

Na pożegnalnej konferencji selekcjoner mówił wprost, czemu kadra to zawdzięcza. Po pierwsze, stabilizacji. Zwłaszcza widocznej w grze w trakcie eliminacji, ale też w EURO 2016, gdy podstawowa jedenastka była tak oczywista, że wszelkie spekulacje nie miały sensu. Po drugie, energii. Tej, której brakowało drużynie, gdy ją przejmował, a nawet po pierwszych meczach, które kończone porażkami przynosiły jeszcze więcej krytyki. – Wszystko zaczyna się od głowy – podkreślał we wtorek Nawałka.

Trzecim powodem były trafione decyzje aż do feralnego meczu z Senegalem, którego selekcjoner najbardziej żałował. Ale wcześniej było przecież obudowanie reprezentacji wokół Roberta Lewandowskiego i przekazanie mu opaski kapitańskiej – co zwróciło się w postaci 37 goli w 40 występach. Postawienie na młodsze pokolenie: Piotra Zielińskiego, Arkadiusza Milika. Odnalezienie potencjału w polskich ligowcach, czyli Michale Pazdanie i Krzysztofie Mączyńskim. Odbudowanie Kamila Grosickiego, drugiego najlepszego strzelca i najlepszego asystenta jego kadencji.

W bilansie końcowym tych trafionych decyzji było więcej, niż błędnych. W zasadzie od nich ta wyliczanka kluczowych, wpływowych elementów powinna się zacząć, bo to ona działała na energię, emocje i wreszcie stabilizację. Ale też ten rozdział w karierze trenerskiej Adama Nawałki nie zakończył się na rosyjskich boiskach, lecz właśnie w jego głowie.

Mówił o tym prezes PZPN, Zbigniew Boniek. Jeszcze w poniedziałkowy wieczór i wtorkowe przedpołudnie wydawało się, że selekcjoner kadry się nie zmieni. Ale wtedy ostatnie spotkanie przed konferencją – z aneksem do kończącej się umowy leżącej pomiędzy rozmawiającymi – zadecydowało. – Patrzyliśmy sobie w oczy i zdaliśmy sobie sprawę, że musielibyśmy zmierzyć się z nowymi problemami – powiedział Boniek. A spotkanie miało dać coś innego: rozwiązania, nie kolejne wyzwania. Stąd ostateczna zmiana i pożegnanie.

Pewnie do pozytywnych wrażeń i emocji, jakie wywoływała ta reprezentacja jeszcze będzie okazja wrócić, czy wracać wielokrotnie. Na dziś warto podkreślić, ile było jej zasługą w ciągu tych ponad czterech lat – nie tylko wyrażanej przez wzrost w rankingu, ale też rosnącą frekwencję i przekonanie, że polska piłka nie musi oznaczać ciągłego zawodu. I że reprezentacja może grać ofensywnie, na szybkości oraz z wykorzystaniem swoich największych atutów, jak było przez większą część kadencji.

Wreszcie jednym z kluczowych aspektów dla kolejnych pokoleń kadrowiczów – bo tak to działa, jest to przekazywane w momencie, gdy w drużynie zmieniają się liderzy – jest etos pracy wyznaczony przez Adama Nawałkę i jego sztab. Etos wyczerpujący, ale dający efekty. Oparty na zdobywaniu maksymalnej liczby danych i chłodnej analizie każdego szczegółu. Oglądaniu meczów przez całą noc, by rano była gotowa analiza. Sprawdzaniu wszystkich występów zawodników z całego, liczącego niemal osiemdziesiąt nazwisk rankingu, jak i wyjazdy członków sztabu na każdy mecz Ekstraklasy w kolejce. Przygotowywanie planu zgrupowania tak, by z piłkarzy wycisnąć maksimum, lecz bez ich poczucia, że oni energię tracą. Te standardy zostaną, będą już wymagane nie tylko przez trenera, ale samych zawodników, którzy najpierw musieli uznać za normę, przyzwyczaili się do nich, a często po zagranicznych transferach dostrzegli, że w najlepszych ligach jest tak samo.

Bo równolegle z reprezentacją Polski rósł polski piłkarz. Kolejnymi transferami bity był rekord kwoty wyłożonej – po kilkadziesiąt milionów kosztowali Arkadiusz Milik i Grzegorz Krychowiak. Niezniszczalny Kamil Glik ze średniaka ligi włoskiej odnalazł się w półfinale Ligi Mistrzów. Są inni, których przeskok może nie był tak spektakularny, ale albo wynikał z szansy otrzymanej w reprezentacji, albo wciąż trwa.

Te ostatnie cztery lata są podstawą, która będzie służyć kolejnemu selekcjonerowi. Jest wyznaczona droga, jak najlepiej korzystać z Roberta Lewandowskiego. Byli w poprzednich miesiącach powoływani młodzi zawodnicy, których rozwój należy monitorować, lub już im dawać szansę. Są wśród następnej generacji piłkarze, których trzeba mocniej wyeksponować, bo może na ten mundial przyszedł dla nich za wcześnie. Jest wreszcie system bazowy, ale też rozpoczęta i możliwa do rozwinięcia alternatywa w postaci gry z trójką środkowych obrońców.

Po przejęciu przez niego zespołu – jak i po poprzednich selekcjonera, nieudanych turniejach lub eliminacjach – potrzebna była rewolucja. Ale nie tylko w składzie, lecz głównie w mentalności, podejściu do gry w kadrze i stworzeniu planu, który miał głównie dla fanów i całego środowiska odzyskać reprezentację. Pomimo nieudanego mundialu to się odchodzącemu trenerowi udało, a więc teraz naturalną rzeczą wydaje się ewolucja zespołu. Sama świadomość tej zmiany powinna spotkać się z wdzięcznością kibiców wobec Adama Nawałki.

Michał Zachodny, PZPN

Pokaż więcej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button