Samorządowcy z regionu apelują do mieszkańców, aby ci ruszyli do urn wyborczych w najbliższą niedzielę. I przekonują, że wybory samorządowe to realna szansa na to, żeby wpłynąć na zmiany w swoim mieście.
W czwartek w Katowicach do uczestnictwa w wyborach zachęcali między innymi włodarze Katowic, Tychów, Mikołowa, czy Sosnowca oraz parlamentarzyści.
– Dlatego że samorząd, samorządowcy, to co robią nasze miasta jest najbliżej tak naprawdę mieszkańców. Pokazały to takie wydarzenia jak pandemia, kiedy to my, jako pierwsi pomagaliśmy tym, którzy byli zamknięci w swoich mieszkaniach, jeszcze zanim rząd zaproponował jakieś systemowe rozwiązania – mówi Maciej Gramatyka, kandydat na prezydenta Tychów.
Ale to nie tylko taki wpływ. Bo przecież to od samorządu często zależą na przykład ceny wody, czy realizowane w mieście inwestycje. I nawet jeśli ktoś myśli, że nie ma na kogo zagłosować, to warto zapoznać się z kandydatami.
– Ja zawsze będę zachęcał do tego, żeby pójść na wybory, bez względu na to, czy się ma swojego kandydata, czy nie. Jeżeli nie mamy przekonania do jego przekonań politycznych, programowych, to wybierzmy przynajmniej kogoś, kto wydaje nam się, albo go znamy, że jest z punktu widzenia jakiegoś egzystowania w społeczeństwie, dla nas jak najbardziej tożsame – mówi Marcin Krupa, kandydat na prezydenta Katowic.
Samorządowcy chcieliby, aby powtórzył się wynik frekwencyjny z wyborów parlamentarnych. Wówczas w głosowaniu wzięło udział ponad 74 proc. osób.
– Frekwencja wyborcza 15 października to w Mikołowie przebiła wszystkie dotychczasowe poprzednie rekordy. I średnio dla miasta wyniosła 78 proc., a w jednym z obwodów była nawet powyżej 85 proc. – mówi Stanisław Piechula, kandydat na burmistrza Mikołowa.
Jedno jest pewne – wybory samorządowe powinny być prawdziwym świętem demokracji. I warto po prostu na nie pójść i zagłosować.
Autor: Paweł Jędrusik
