reklama
Kategorie

Nikiszowiec i Giszowiec w rolach głównych. Premiera „Czarnego ogrodu” w Teatrze Śląskim

reklama

-On uciekł na ziemię. Uciekł z raju dokąd? Do domu na Śląsk. Gdzie? Na Śląsk! – słychać ze sceny Teatru Śląskiego. Na Śląsk – by tam nasycać się atmosferą tworzoną przez ludzi z dwóch najbardziej charakterystycznych katowickich dzielnic Giszowca i Nikiszowca. -Bywalec jest to bardzo złożona postać. Właściwie jestem inspiratorem tego wszystkiego, co się dzieje na scenie – mówi Bernard Krawczyk, Wojciech Bywalec. A na scenie Śląskiego Teatru niezwykła historia, w której nie padają daty, ale pędzi karuzela znaczeń i wrażeń. Ludzi, których losy splatają się ze sobą. A spoiwem opowiadanych historii, poza Wojciechem Bywalcem – górnikiem, który miłuje się w muzyce, jest również kółko śpiewackie kopalni Gieshe. -Wybraliśmy z bardzo bogatej książki Małgorzaty Szejnert takie historie ludzkie, które nam  wydawały się najciekawsze, najzabawniejsze, najbardziej wzruszające w teatrze i ułożyliśmy ją w taką mozaikę bohaterów tego świata – mówi Jacek Głomb, reżyser.

 

 
Historie w książce wpisane są w te budynki, które głównie za sprawą polskiego kina znała cała Polska. W oryginalnej scenografii nie będzie jednak tych tradycyjnych familoków. Wszystko ma odbywać się w wąskim kadrze wyobraźni widzów. W rzeczywistości, która toczy się między budynkami. -Te scenografie są bardzo ubogie, bardzo oszczędne, a to po to, żeby dzięki aktorowi, układowi sceny i tekstowi budować pewien nastrój – mówi Małgorzata Bulanda, scenografia, kostiumy. Duże znaczenie odgrywa tu również ruch sceniczny w całości zrealizowany w konwencji snu. Ten współgra tu z muzyką, a raczej z bogatą tradycją chórów śląskich. Określany przez twórców jako spektakl "paramuzyczny". -Dla mnie ona się kojarzy z chóralnością, z orkiestrami górniczymi, z ich taką charakterystyczną barwą i to tak próbowałem to gdzieś przenieść na spektakl – mówi Bartek Straburzyński, muzyka.

reklama

 

 

W którym Ślązak postanowił uciec z raju i wrócić do domu, a efekty tej wędrówki poznamy już jutro. -My tu mamy pewną wariacje baśni na ten temat. Ta baśń bywa zabawna, wzruszająca, ale też bywa taka ogólno ludzka, niekoniecznie zatopiona tylko w tym regionie. To, że używamy postaci historycznych, to nie znaczy, że opowiadamy historie lokalnych społeczności, która może być społecznością całego świata – podkreśla Artur Święs, Otto Klimczok. "Czarny ogród" to inicjatywa niecodzienna. Spektakl, który dzięki twórczości artystyczna Matyldy Sałajewskiej, wyszedł poza mury teatru rozgrywa się nie tylko w teatrze, ale przede wszystkim w sercu Górnego Śląska.<.>

 

 

reklama

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button