reklama
Kategorie

Rewolucja żywieniowa w szkołach do poprawki. Wraca drożdżówka

Wprowadzone od września rygorystyczne zmiany żywieniowe miały poprawić stan zdrowia uczniów. Ale rządowe rozporządzenie wzbudza coraz więcej kontrowersji. – Słodkie? To można liczyć tylko na mamę, żeby ci dała batonik. W szkole raczej nie cukrzą oraz nie rozdają batoników czy coś słodkiego – mówi Kuba, uczeń II klasy SP nr 4 w Rudzie Śląskiej. – Dostajemy jakieś owoce, na przykład jabłka, gruszki i rzodkiewkę i pomidor albo paprykę – dodaje Marta Mosielska, uczennica pierwszej klasy SP nr 4 w Rudzie Śląskiej.

 

Ze szkół zniknęły słodycze, drożdżówki, soki i napoje, a nawet białe pieczywo i cukier do herbaty. Najbardziej dotkliwe zmiany zaszły jednak w samej kuchni. Na talerzach polskich uczniów próżno szukać teraz tradycyjnego schabowego, czy zasmażanej kapusty. Ze stołów zniknęły tez kompoty, kawa zbożowa i przyprawy. Podpisane przez ministra zdrowia rozporządzenie wypowiada wojnę śmieciowemu jedzeniu. Dla nich oznacza to prawdziwą rewolucje. – Wymagało to wiele pracy ze strony organizacji żywienia w szkole. Należało zmienić asortyment u dostarczycieli żywności – mówi Grażyna Kukiełka, dyrektor SP nr 4 w Rudzie Śląskiej.

reklama

 

Przede wszystkim jednak zmienić trzeba było nawyki. Pani Anna w tej rudzkiej podstawówce obiady gotuje już od kilkunastu lat. Jak sama przyznaje, przypraw używała rzadko. Teraz jednak musi z nich całkowicie zrezygnować. – Był Kucharek, soli było więcej, a teraz używamy dużo ziół, także wyszło na korzyść – twierdzi Anna Kozubowska, szefowa kuchni w SP nr 4 w Rudzie Śląskiej.

 

Jednak zdaniem ekspertów wprowadzone normy są zbyt rygorystyczne i problemów żywieniowych wśród uczniów wcale nie rozwiązują. – Jakby tak naprawdę troszeczkę zmniejszyć gdzieś tam podaż tego cukru, czy zastąpić łyżką miodu, czy np. zmniejszyć tą podaż soli, ale bardziej zwrócić uwagę na aktywność fizyczną, to wydaje mi się, że w konsekwencji byłoby to lepsze rozwiązanie – twierdzi Barbara Krawczyk, dietetyk kliniczny.

 

Tyle tylko, że wraz ze zniknięciem śmieciowego jedzenia w szkołach pojawił się nowy problem. Tym bardziej przedsiębiorczym uczniom rządowy projekt otworzył drogę do zarabiania pieniędzy. – Albo zamówią sobie pizzę, która przywiozą pod drzwi szkoły albo takich uczniów, którzy sprzedają batony z zyskiem – mówi Wiesław Włodarski, dyrektor LO nr 5 w Warszawie.

 

Teraz może się to zmienić. Po fali krytyki, jaka spłynęła na rząd, szefowa resortu edukacji rozpoczęła z ministrem zdrowia negocjacje, by do szkół powróciły m.in drożdżówki, kawa zbożowa i sól. – To budzi oczywiście emocje, ale z drugiej strony dostajemy furę listów, szczególnie od rodziców, że nareszcie zamiast batonów są trzy rodzaje świetnych kanapek – mówi Joanna Kluzik Rostkowska minister edukacji w programie "Kontrwywiad w RMF FM".

 

Na pewno jednak, jak zaznacza Joanna Kluzik Rostkowska, na powrót do tego co było, uczniowie liczyć nie mogą. – Nam chodzi o ratowanie życia i zdrowia i tu musimy być stanowczy jak dekalog i koniec. W związku z tym my walczymy o dzieci, nie walczymy o drożdżówki. Mówimy: one wrócą do szkół, natomiast wróci też zdrowa żywność – tłumaczy prof. Marian Zembala, minister zdrowia.

 

Wspomniane już drożdżówki po długich miedzy resortowych negocjacjach do szkół wrócą, ale do tego potrzeba… kolejnego rządowego rozporządzenia.

 

 

reklama

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button