Rowerzysta, którego nie było. Co wydarzyło się w Lublińcu?
To zgłoszenie policjanci z Lublińca zapamiętają na długo. Kolejny raz okazało się, że kłamstwo ma krótkie nogi, a tym wypadku dodatkowo pokrzywdzony zmienił się w sprawcę…
Do lublinieckiej komendy zgłosił się mieszkaniec, który był uczestnikiem kolizji na ulicy Oświęcimskiej. Poinformował, że kiedy jechał samochodem w kierunku ul. Św. Anny, nagle wtargnął na jezdnię rowerzysta. Kierowca musiał gwałtownie skręcić i uderzył w zaparkowany samochód. Kierujący daewoo dokładnie opisał w jaki sposób rowerzysta wyjechał z zza budynku zmuszając go do gwałtownego manewru, a następnie uciekł z miejsca kolizji.
Mundurowi postanowili zweryfikować te informacje. Dotarli do świadka kolizji, z relacji którego wynikało, że przebieg zdarzenia był inny. Okazało się, że kierujący daewoo podczas wymijania zjechał na prawą stronę i uderzył w zaparkowany samochód.
Policjanci skontaktowali się ze zgłaszającym, który podtrzymywał swoje zdanie, ale poinformowany o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań, przyznał się, że nie było żadnego rowerzysty, a całą historię wymyślił w obawie przed konsekwencjami. Sprawca kolizji został ukarany mandatem. Składanie fałszywych zeznań jest zagrożone karą nawet 3 lat więzienia.