Simon był rezydentem Pruszkowa na Śląsku. Został postrzelony i zmarł
Zbigniew Sz. ps. Simon miał przypominać bohatera serialu „Święty”, stąd taki pseudonim nadany mu przez jedną z katowickich prostytutek. Na Śląsku pojawił się w II połowie lat 80-tych i zamieszkał przy ul. Opolskiej. Miał firmę budowlaną, choć pewnym jest, że była ona przykrywką dla wielu prowadzonych przez niego nielegalnych interesów. Na pewno był właścicielem znanej i lubianej restauracji „Zielone Oczko”, gdzie 5 marca 1999 r. został postrzelony. Kilka dni później zmarł, a na jego pogrzebie było około 200 osób.
- Simon przeprowadził się na Śląsk w połowie lat 80-tych. Początkowo mieszkał w Pruszkowie, skąd znał członków najsławniejszego w Polsce gangu.
- Wsród funkcjonariuszy służb mundurowych miał opinię cinkciarza i spekulanta.
- Swoich żołnierzy Simon rekrutował wśród kulturystów i zawodników sztuk walki. Jego grupa miała liczyć kilkadziesiąt osób.
- Legalną częścią interesów Simona było sprowadzanie do Polski spirytusu, jednak zajmował się również „ochroną” dyskotek, gdzie rozprowadzano narkotyki
- W 1996 r. został aresztowany. Z więzienia wyszedł w 1998 r. Niecały rok później został postrzelony i zmarł. Do dzisiaj niewiadomo kto tak naprawdę strzelał.
Cinkciarz, spekulant i importer
Zbigniew Sz. ps. Simon pochodził z Pruszkowa, a na Śląsku pojawił się dopiero w połowie lat 80-tych. Miał przyjechać tutaj po kilkuletnim pobycie w RFN. Na pewno miał pieniądze, bo było go stać na zakup mieszkania w samym centrum Katowic. Założył też też firmę budowlaną, która jak wiele jego legalnych interesów, mogła być dobrą przykrywka do jego przestępczej działalności. W policyjnych kartotekach pojawiały się wpisy o tym, że Simon był cinkciarzem i spekulantem. Jego „zagraniczny” pseudonim miała mu nadać jedna z katowickich prostytutek, bo przypominał jej Simona Templera z serialu „Święty”. Zbigniew Sz. korzystał również z chaosu jaki w Polsce panował w latach 90-tych. Po namowach Ricardo Fanchiniego miał zając się sprowadzaniem spirytusu. Interes, na którym zarabiał krocie był jednak całkowicie legalny.
ZOBACZ TAKŻE:
„Krakowiak” rządził Śląskiem. Nie bał się nawet pruszkowskich emisariuszy
Nieograniczona władza
Na Śląsku niepodzielnie w latach 90-tych rządził Janusz T. ps. Krakowiak. Mimo, że nie liczył się z Simonem, nie dochodziło do większych konfliktów, bo ten „za plecami” miał grupę pruszkowską. Nie było tajemnicą, że Simon znał się dobrze z Jarosławem Sokołowskim ps. Masa, co owocowało dobrą prosperity. Simon wraz z żołnierzami przejął w Katowicach wiele dyskotek, w których oprócz swojej „bramki”, miał kontrolować rozprowadzanie narkotyków.
W 1992 r. chciał utworzyć salon gier hazardowych Zielone Bingo. Simon był na tyle sprytny, że w składanym wniosku napisał, że część dochodów miałaby być przeznaczana na ochronę środowiska. Jednak po pewnym czasie dokładnie przyjrzano się osobie składającej wniosek, a ten został odrzucony. Po nieudanym pomyśle Zbigniew Sz. został znanym katowickim restauratorem prowadząc „Zielone Oczko” przy ul. Kościuszki.
„Kret” w policji?
Ktoś może pomyśleć, że działalność Simona nie była monitorowana przez policję. Była i to wnikliwie. Funkcjonariusze ze Śląska próbowali lokalnego bossa dorwać kilka razy, jednak za każdym razem Zbigniew Sz. był o krok przed nimi. Podejrzewano nawet, że w służbach pracuje ktoś kto donosi Simonowi o poczynaniach policji. Dlatego też przejmowanie lokali, napady czy rozboje trwały w najlepsze, a do największe ich liczby dochodziło na terenie Katowic, Jaworzna czy Gliwic.
Podejrzenie o współpracę ze Zbigniewiem Sz. padło na byłego naczelnik wydziału operacyjno-rozpoznawczego KWP w Katowicach Krzysztofa P. Choć P. nie wypierał się znajomości ze śląskim bossem, nigdy nie udowodniono mu współpracy mającej szkodzić działalności policji. Po tym gdy Krzysztof P. odszedł z policji, jego partnerka zaczęła prowadzić jedną z najbardziej znanych katowickich dyskotek. Sam P. był widywany w luksusowych samochodach.
Leszek P. i dyskoteka w Będzinie
Jak w przypadku każdego przestępcy, bezkarność Zbigniewa Sz. nie mogła trwać w nieskończoność. Czarne chmury nad jego osobą zaczęły zbierać się w momencie, gdy na Śląsku zaczęło dochodzić do spektakularnych sytuacji. Chodzi m.in. o ostrzelanie budynku byłej mleczarni z wyrzutni typu RPG, czy strzały w kierunku jednego ze znanych katowickich restauratorów. W pewnym momencie nękani przez grupę Simona przedsiębiorcy powiedzieli dość.
– 1 lipca 1996 roku ponownie odwiedzili mnie w lokalu ochroniarze Simona – Diesel i Jerry wraz z jego synem Krystianem Sz. oraz dwoma mężczyznami. Siłą wciągnęli mnie na taras, Diesel i Jerry uderzyli mnie pięścią w twarz a gdy upadłem Krystian Sz. kopnął mnie dwa razy w brzuch. Później powiedział żebym nie podskakiwał bo inaczej mnie odpali. Klika dni później spotkałem się z Simonem osobiście. Powiedział, że z powodu zaległości i tego że chodzę po mieście i rozpowiadam że jest gangsterem nakłada na mnie karę 20 tys. Zł. – zeznawał Leszek P. właściciel dyskoteki w Będzinie.
Krótko po tym gdy Leszek P. złożył zeznania doszło do aresztowania Simona w jego własnej restauracji. Znaleziono tam m.in. ostrą amunicję czy sfałszowane pieczątki różnych urzędów skarbowych. Został oskarżony m.in. o kierowanie grupą przestępczą. W areszcie przesiedział tylko 2 lata. W wyniku pomyłki jednego z sędziów opuścił mury więzienia 30 października 1998 r. Pod aresztem czekali reporterzy, których szybko zbył. odjeżdżając wraz ze swoim mecenasem zielonym Oplem Omegą.
Śmierć śląskiego bossa
Zbigniew Sz. ps. Simon prawdopodobnie nie spodziewał się, że po wyjściu na wolność ktoś będzie czycha na jego życie. Jednak 5 marca 1999 r. otrzymał telefon i pod pretekstem spotkania z dawnym znajomym wyszedł ze swojej restauracji Zielone Oczko, w kierunku zaparkowanego Audi A6, którego był właścicielem. Towarzyszył mu jego wierny ochroniarz Jerry. W pewnym momencie do siedzącego w aucie Simona ktoś oddał kilka strzałów. Jedna z kul przeszła obok serca. Śląskiego bossa przetransportowano do szpitala, gdzie 3 dni później zmarł.
W trakcie mszy żałobnej w kościele na katowickim Brynowie ksiądz miał powiedzieć – Tak jak arcybiskup w swoim liście wielkopostnym apeluję do wszystkich ludzi uwikłanych w struktury zła: członków gangów, gwałcicieli, handlarzy narkotyków. Przestańcie czynić zło. Pojednajcie się z Bogiem i bliźnimi. – Te słowa nie za bardzo spodobały się ludziom, którzy na pogrzeb Zbigniewa Sz. zjechali się z całej Polski i Niemiec. Na cmentarzu w Szopienicach żegnało go około 200 osób. Do dzisiaj niewiadomo kto zabił Simona.
autor: Bartosz Bednarczuk