reklama
KrajSilesia Flesz najnowsze informacje

„Krakowiak” rządził Śląskiem. Nie bał się nawet pruszkowskich emisariuszy

reklama

Janusz T. ps. „Krakowiak” w latach 90. rządził niepodzielnie śląskim półświatkiem. W 2019 roku wyszedł na wolność. Co robi teraz?

 

  • Pseudonim gangstera miał wziąć się ze sposobu, w jaki traktował nieposłusznych mu ludzi. Kopał leżących w taki sposób, jakby tańczył „Krakowiaka”. 
  • Najpierw działał w Krakowie, by potem przenieść się na Śląsk, gdzie osiadał na stałe. 
  • W latach 1988 – 1999 wraz swoim gangiem zwanym „Grupą Krakowiaka” siał postrach zajmując się głównie wymuszeniami, sprzedażą narkotyków czy kradzieżą samochodów. 
  • Był nałogowym hazardzistą. Według relacji w ciągu jednej nocy potrafił przepuścić w katowickich kasynach nawet miliard starych złotych. 
  • W 1999 został aresztowany. Jego proces rozpoczął się w 2001 r. Z aresztu wyszedł dopiero w 2019 r. 
  • Zeznawał przeciwko niemu człowiek o pseudonimie „Kastor”. Były wspólnik, który finalnie stał się świadkiem koronnym. 

 Według nielicznych relacji, niczym filmowy ojciec chrzestny, miał podawać do chrztu dzieci swoich wspólników, czy kazać całować się w dłoń. Był również znany ze swojej brutalności i zamiłowania do hazardu. Jego gang zajmował się głównie sprzedażą narkotyków i wymuszeniami. Po tym gdy na przełomie lat 80. i 90. pomógł legendarnemu „Nikosiowi”, ten miał dać mu monopol na kradzież aut w południowej Polsce. W areszcie przesiedział 20 lat. W 2019 r. wyszedł na wolność. Czym zajmuje się teraz?

„Krakowiak” z Krakowa 

        Krakowiak zaczynał swoją przestępczą działalność w Krakowie w latach 70-tych. To tam miał trudnić się m.in. napadami czy sprzedażą alkoholu. Od początku słynął z tego, że był brutalny i bardzo skuteczny, co podobało się jego przełożonym z gangsterskiego półświatka. Potem w latach 80-tych, gdy w dawnej stolicy Polski pod nogami zaczął mu się palić grunt, wraz z kolegami przeniósł się na Śląsk. To tu z czasem zbudował swoją pozycję, o której mówiono w całej Polsce, bo „Grupa Krakowiaka” miała być jedną z najbrutalniejszych w Polsce.

reklama

ZOBACZ RÓWNIEŻ: 

Trzech braci, 14 zabójstw i bratanica Edwarda Gierka. Kim był Wampir z Zagłębia?

Śląsk niczym włoska Sycylia

Proces "Krakowiaka" był najdłuższym i najdroższym procesem w historii śląskich grup przestępczych. [fot. archiwum]
Proces „Krakowiaka” był najdłuższym i najdroższym procesem w historii śląskich grup przestępczych. [fot. archiwum]

        W relacjach oficerów operacyjnych pojawiają się przekazy, że Krakowiak chciał kultywować tradycje włoskiej Cosa Nostry. Zdarzało się, że podawał do chrztu dzieci swoich wspólników. Tym którym z nim pracowali kazał całować się w rękę lub sygnet. Jednak najważniejsze jest to, że miał ambicje by nie tylko pozyskiwać niezbędne mu kontakty, ale wręcz je tworzyć. Chciał wysyłać młodych ludzi do szkół policyjnych lub np. na studia prawnicze. Finansując ich, chciał stworzyć grupę lojalnych mu żołnierzy, którzy w przyszłości mieli piastować ważne stanowiska w regionie. Wiśnią na torcie jego mafijnego stylu życia było zamiłowanie do hazardu. Czasami wygrywał, częściej jednak miał przegrywać i to niebagatelne na tamte czasy kwoty. „Krakowiak” miał żonę i piątkę dzieci.

„Nikoś”,”Krakowiak” i „Sajmon”

         Jak opowiadał w jednym z wywiadów Bogusław Sałagan, były oficer Policji, który rozpracowywał śląskiego bossa, na przełomie lat 80-tych i 90-tych „Krakowiak” miał udzielić schronienia ukrywającemu się Nikodemowi Skotarczakowi ps. „Nikoś”. Co zyskał dzięki pomocy jednemu z najważniejszych gangsterów w Polsce? Monopol na kradzież samochodów w Polsce południowej, co oznaczało, że do struktur jego grupy wpływała ogromna ilość gotówki. „Krakowiak” w pewnym momencie miał mieć tak mocną pozycję w gangsterskim półświatku, że nie bał się nawet człowieka uważanego za rezydenta mafii pruszkowskiej na Śląsku. Mowa o Zbigniewie Szczepaniku ps. „Sajmon”, który zginął z rąk nieznanych sprawców 4 marca 1999 r. pod należącą do niego restauracją „Zielone Oczko” w Katowicach.

Zatrzymanie „Krakowiaka”

         Po raz pierwszy „Krakowiaka” udało się zatrzymać w styczniu 1997 r. Ten jednak w areszcie spędził tylko dwa tygodnie i po wpłaceniu kaucji w wysokości 10 tys. wyszedł na wolność. Potem w dalszym ciągu trwały czynności operacyjne, w których brał udział policyjny agent pracujący pod przykrywką. Po zebraniu odpowiedniej ilości dowodów „Krakowiaka” zatrzymano ponownie w nocy z 18 na 19 stycznia w jego domu w Będzinie-Małobądzu. Jeden z policjantów relacjonował, że śląski boss był bardzo zaskoczony aresztowaniem. Dzwonił do adwokata i myślał, że wyjdzie tak szybko jak ostatnio, jednak tak się nie stało. Wraz z nim zatrzymano m.in. człowieka o pseudonimie „Zdzichu”, który miał być egzekutorem „Grupy Krakowiaka”. W sprawie pojawił się również świadek koronny.

Najdroższy proces w historii śląskiego wymiaru sprawiedliwości 

      Proces „Krakowiaka” i członków jego grupy rozpoczął się przed Sądem Okręgowym w Katowicach w 2001 r. Początkowo linia obrony śląskiego bossa była dość niekonwencjonalna. Miał on symulować chorobę psychiczną, mamrocząc, na salę sądową przygotowaną w koszarach wchodząc boso, przeklinając, krzycząc i mówiąc samemu do siebie. Później jednak biegli podjęli decyzję, że „Krakowiak” jest w pełni władz umysłowych, a on sam na sali sądowej zaczął pojawiać się czysty i schludny. W kwietniu 2008 r. sąd skazał „Krakowiaka” na 25 lat więzienia. W 2009 r. Sąd Apelacyjny w Katowicach skazał go na 12 lat więzienia za kradzieże i rozboje. Później po zaskarżeniu wyroku i ponownym rozpatrzeniu sprawy, boss dostał 15 lat m.in. za podżeganie do zabójstwa policjanta i prokuratora. Siedział w zakładzie penitencjarnym w Katowicach.

Zbigniew Ł. ps. "Zdzicho" dostał dożywocie, z możliwością przedterminowego zwolnienia po minimum 30 latach. [fot. archiwum]
Zbigniew Ł. ps. „Zdzicho” dostał dożywocie, z możliwością przedterminowego zwolnienia po minimum 30 latach. [fot. archiwum]

Potem w 2016 r. został skazany na 25 lat pozbawienia wolności. Wyrok był nieprawomocny i dotyczył głównie kierowania grupą przestępczą w latach 90-tych. 25 kwietnia 2019 r. został prawomocnie skazany na 15 lat pozbawienia wolności w głównym procesie dotyczącym działalności jego gangu. „Krakowiak”, który przebywał w zamknięciu od stycznia 1999 r. w wyniku zsumowania kar wyszedł na wolność w czerwcu 2019 r.  W procesie bossa dużą rolę odegrał jego były wspólnik o pseudonimie „Kastor”, który został świadkiem koronnym, mimo tego, że na sumieniu miał śmierć człowieka. Tu jednak prokuratura miała orzec o „nieumyślnym spowodowaniu śmierci”, co spowodowało wydobycie obszernych zeznań „Kastora” obciążających członków „Grupy Krakowiaka”.

Co teraz robi „Krakowiak”? 

         O „Krakowiaku” po jego wyjściu na wolność nie mówi się dużo, a praktycznie nic. Jak podał Onet, Krakowiak zapowiadał, że na wolności zajmie się rodziną. Nieoficjalnie – miał rozpocząć pracę jako ochroniarz w krakowskim kantorze znajomego.

Natomiast na pewno osoby biorące udział w rozpracowywaniu jego grupy nie mogą już spać spokojnie. Dotyczy to m.in. oficera prowadzącego jego sprawę, policjanta pracującego niegdyś pod przykrywką czy prokuratora, dzięki któremu „Krakowiak” długo nie zaznał wolności, o świadku koronnym nie wspominając. Bogusław Sałagan, na którego już kiedyś przyjęto zlecenie zabójstwa w wywiadzie udzielonym dla serwisu gazeta.pl powiedział, że ma świadomość tego co może, ale nie musi się wydarzyć.  – Strach to może zbyt duże słowo. Po prostu wiem, że muszę uważać. Muszę ciągle patrzeć za siebie. Nie jest mi łatwo żyć z tą świadomością, ale takie są realia. I tyle. To był bezwzględny przestępca i kto wie, co przyjdzie mu teraz do głowy. Oczywiście wolę myśleć, że nie będzie już sobie zaprzątał mną uwagi, ale nie jest mi do śmiechu. 

W więzieniu do teraz natomiast jest człowiek, uważany za najbardziej bezwzględnego gangstera z „Grupy Krakowiaka”. Mowa o Zbigniewie Ł. ps. „Zdzicho”, który został skazany na dożywocie za zamordowanie właściciela kantoru w Przemyślu. Poprzedni wyrok skazujący domniemanego egzekutora śląskiej mafii, w którym była mowa również o zabójstwie Białorusina Wiktora F., został częściowo uchylony ze względu m.in. na „brak nieprzerwanego łańcucha poszlak”. „Zdzicho” będzie mógł ubiegać się o przedterminowe zwolnienie po 30 latach za kratkami.

Post Scriptum 

       Jeden z naszych rozmówców, który nie chciał zdradzać swojej tożsamości opowiadał, że chodził z synem „Krakowiaka” do Szkoły Podstawowej nr 4 w Sosnowcu. Wspomina, że jako 11-latek ścigał się z nim w trakcie WF-u na 60 metrów. Szli łeb w łeb, a gdy metę przebiegli w tym samym momencie, syn „Krakowiaka” miał na niego spojrzeć i patrząc swoim pustym wzrokiem powiedzieć – Niezły jesteś, ale chyba ja jednak wygrałem. – Nasz rozmówca mówi, że nie oponował bo jego oraz jego kolegów bali się wszyscy w szkole.

Potem chodzili wspólnie do gimnazjum nr 16 w Sosnowcu. Tam nie raz był świadkiem jak syn „Krakowiaka” trzyma krótko swoich kolegów. Gdy któryś był nieposłuszny, potrafił go publicznie spoliczkować. Wspomina również, że gdy był już starszy, czasami mijając okolice ulic Modrzejowskiej i Wyszyńskiego w Sosnowcu spotykał na swojej drodze syna „Krakowiaka”, a gdy ten chciał od niego pieniądze na wódkę, na końcu mówił – O to Ty! Pamiętam Cię. Dla naszego rozmówcy zawsze miało to brzmieć dość złowrogo.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button