Śląskie: Hotelarze, którzy przyjęli Ukraińców mają problemy z ich utrzymaniem [WIDEO]
Pomimo, że wykazują się ogromnym sercem i empatią, to właścicieli wielu hoteli przestaje być stać na utrzymywanie uchodźców, których przyjęli do swoich obiektów. Tak jest, m.in. na Jurze Krakowsko- Częstochowskiej.
– Nie mamy złotówki na razie na chwilę obecną, złotówki nie mamy z państwa, złotóweczki. Mamy 150 osób. Jakby nie „Kowalscy” no to mamy naprawdę duży problem, a Kowalscy przywiozą ryby na obiad, koledzy przywiozą konserwy, jakieś mięsa. Ci ludzie, którzy mają biznesy pomagają – mówi Marcin Brewka, Zajazd Jurajski w Podlesicach.
Pomaga też gmina, oczywiście na tyle ile może, ale to pomoc bardziej rzeczowa niż finansowa.
– W gminie są robione punkty zbiórki odzieży, punkty zbiórki żywności, różnego rodzaju potrzebnych, jeszcze raz powtarzam potrzebnych darów i jeśli obywatel Ukrainy potrzebuje takiej rzeczy to jest mu to przekazywane, wspomagamy też w pewnym stopniu niektóre hotele – mówi Andrzej Sawicki, Urząd Gminy w Kroczycach.
Czy prywatne kwatery, w których również schronienie znajdują uchodźcy. Tak jak i osobom prywatnym, tak właścicielom hoteli, od kilku dni przysługuje zwrot poniesionych kosztów w przypadku przyjęcia uchodźców zza wschodniej granicy. To 40 zł za osobę w przypadku osób prywtanych lub np. 70 przy kwaterunku o wyższych standardach, np w hotelach.
– Wojewoda śląski podpisuje umowy z powiatami i to starosta będzie się rozliczał z przedsiębiorcą, jednostką czy instytucją, którzy zabezpieczyli miejsca dla uchodźców wojennych – mówi Alina Kucharzewska, Śląski Urząd Wojewódzki w Katowicach.
I tak w powiecie zawierciańskim się już stało. Co więcej, według relacji pracowników ŚUW pieniądze są już na koncie starostwa. Jednak właściciele hoteli próbujący o sprawę dopytać w starostwie usłyszeli dzisiaj, że wypłaty zostaną opóźnione w czasie. Przedstawiciele starostwa powiatowego w Zawierciu nie znaleźli dziś czasu, żeby skomentować sprawę przed kamerą.Tymczasem osobom, króre zapewniły uchodźcom dach nad głową, problemów przybywa.
– Dużo ludzi pomaga w sensie medycznym, pani doktor tutaj przyjeżdża prywatnie, ludzie kupują leki. Ludzie przyjechali z własnymi chorobami, oni nie zostawili swoich chorób za granicą na Ukrainie tylko mają te choroby. Mamy tutaj pana, który ma problem z cukrem, ma 500 cukru. Mamy panią, która ma problem z sercem – mówi Marcin Brewka, Zajazd Jurajski w Podlesicach.
Sytuację ratuje bezinteresowna pomoc mieszkańców sąsiednich miejscowości. Wszyscy tu jednak zadają sobie pytanie, na jak długo ludziom wystarczy sił, czasu, zaangażowania i pieniędzy.
ZOBACZ MATERIAŁ SILESIA FLESZ
Bartosz Bednarczuk