Gdy na przełomie 1944 i 1945 roku w kierunku Śląska zbliżali się Rosjanie, mieszkający tutaj Polacy wierzyli, że ich kilkuletnia gehenna niemieckiej okupacji się wreszcie zakończy. Niestety, było zupełnie inna. Rosyjscy żołnierze grabili, gwałcili i zabijali dokładnie tak samo, jak ich poprzednicy. W trakcie konferencji w Jałcie przywódcy mocarstw zgodzili się na to, by Rosjanie mogli używać ludności niemieckiej do pracy przymusowej. Pierwotnie chodziło głównie o mężczyzn w wieku od 17 do 50 lat. Jednak władze ZSRR na Śląsku nie stosowały się do umowy, a w transportach do zlokalizowanych na wschodzie łagrów znaleźli się również byli powstańcy śląscy, Polacy Ślązacy, członkowie Armii Krajowej i lokalni działacze. Ten epizod w przyszłości zostanie nazwany Tragedią Górnośląską.
- Główne aresztowania i deportacje rozpoczęły się w lutym i zakończyły w kwietniu 1945 r.
- W zatrzymaniach ludności śląskiej brali udział funkcjonariusze Milicji Obywatelskiej i Urzędu Bezpieczeństwa.
- Nieznana jest dokładna liczba deportowanych, ale oficjalnie przyjmuje się, że mogło ich być około 40 tys. Niektóre źródła mówią nawet o 90 tys. osób wywiezionych ze Śląska do obozów pracy przymusowej.
- Szacuje się, że do domów powróciło tylko około 20% łagierników. Reszta zmarła z powodu głodu, chorób i wyniszczającej pracy.
- 14 lutego 2015 r. otwarto Centrum Dokumentacji Deportacji Górnoślązaków do ZSRR w 1945 roku w Radzionkowie, w którym dzięki interaktywnym ekspozycjom turyści mogą dokładnie poznać tragiczny los Ślązaków wywiezionych w 1945 r. na wschód.
- Ofiary deportacji miał w Katowicach upamiętnić pomnik, jednak w listopadzie prezydent miasta podjął decyzję o zawieszeniu realizacji budowy
Deportacje Górnoślązaków określane mianem Tragedii Górnośląskiej rozpoczęły się w lutym 1945 r. Bilet na wschód mógł dostać dosłownie każdy, a pretekstów funkcjonariuszom aparatu bezpieczeństwa nie brakowało. Deportowanych szukano w hutach i na kopalniach. Ponadto przyszłych więźniów denuncjowali nawet sąsiedzi, o kolegach z pracy nie wspominając. Aresztowano w domach, na ulicach czy zakładach pracy. Zdarzało się również, że Ślązakom obiecywano dobrą pracę za jeszcze lepsze pieniądze, a że w 1945 r. region dopiero stawał na nogi po wojennej zawierusze, to takie obietnice były dla wielu kuszące. Każdy z internowanych nie miał do końca świadomości, że za wschodnią granicą czekał ich tylko głód, cierpienie i wyniszczająca praca. Zanim jednak jechali do ZSRR zwykle lądowali w obozach przejściowych utworzonych przez NKWD w Łabędach, Mysłowicach i Oświęcimiu.
ZOBACZ RÓWNIEŻ:
Sosnowiczanka, która przeżyła Holokaust skończyła niedawno 98 lat. Poznajcie Mirę Rosenblatt
ZSRR, czyli głód, strach i cierpienie
Co ciekawe władze sowieckie do masowych wywózek wybierały nie tylko zdrowych i silnych mężczyzn. Zdarzało się, że w transportach lądowały kobiety czy osoby poniżej 17 roku życia. Część z wyznaczonych do deportacji Górnoślązaków nie przeżyła nawet transportu w głąb ZSRR. Warunki jakie panowały w wagonach, którymi byli przewożeni więźniowie były bardzo ciężkie. Nie odbiegały od tych w jakich przez nazistów przewożeni do obozów zagłady byli Żydzi. Zdarzało się, że do podziału na około 100 deportowanych było wiadro wody i 2 bochenki spleśniałego chleba. Tym którym udało się dotrzeć za wschodnią granicę serwowano prawdziwe piekło. Górnoślązacy pracowali w spartańskich warunki często o kromce chleba i szklance wody. Wyniszczająca praca jak i zimno były w konsekwencji przyczynami śmierci wielu z nich. Ślązacy pracowali głównie w Zagłębiu Donieckim, lecz część z nich znalazła się również w Kazachstanie, na Syberii czy na Uralu.Konsekwencje
Masowe deportacje doprowadziły do wstrzymania wydobycia w wielu kopalniach. Stały również huty, bo większość zakładów na Śląsku posiadała tylko 50% przedwojennej kadry. Warto wspomnieć również o tym, że wiele rodzin straciło swoich żywicieli, stąd głód i bieda były na Śląsku po wojnie zwykłą codziennością. Narastała też niechęć do władz i funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa. Sytuacja nie sprzyjała również linii propagandowej władz PRL-u, gdyż Ci deklarowali tzw. Powrót Śląska do Macierzy. Coraz mocniej w sprawę deportowanych angażowali się lokalni działacze w tym wojewoda Jerzy Ziętek, który był m.in. inicjatorem Komisji ds. Ujawniania Polaków w Sowieckich Obozach Pracy. Ponadto w pewnym momencie wstrzymał kolejną wywózkę kilkuset zatrzymanych Górnoślązaków. Nieznaczna odwilż nastąpiła w lipcu 1945 r. gdy na Śląsk zza wschodniej granicy wrócili głównie starzy i chorzy. Wielu internowanych wróciło dopiero w latach 50.
Ponure statystyki
Dokładna liczba deportowanych w 1945 r. Górnoślązaków nie jest znana, lecz przyjmuje się, że było to przynajmniej 40 tys. osób. Niektóre źródła mówią nawet o 90 tys. osób deportowanych do łagrów położonych w ZSRR. Tu warto zaznaczyć, że łącznie do domów wróciło około 20% deportowanych, często w stanie uniemożliwiającym kontynuowanie pracy w rodzimych zakładach. O pamięć o ofiarach Tragedii Górnośląskiej zaczęto walczyć dopiero po 1989 r. i zmianie ustroju w Polsce, gdyż wcześniej ten epizod w dziejach Śląska był skrzętnie ukrywany przez komunistyczne władze.
Pomnika ofiar Tragedii Górnośląskiej w Katowicach nie będzie?
Pomysł budowy Pomnika Ofiar Deportacji Mieszkańców Górnego Śląska do Związku Sowieckiego w 1945 roku wzbudzał kontrowersje głównie ze względu na ostateczną kwotę jaką za realizację przedsięwzięcia miało zapłacić miasto. Najpierw pomnik miał kosztować około 1,2 mln złotych. Finalnie budowa kosztowałaby ponad 7. Pojawiło się wiele głosów sprzeciwu. Ostatecznie pomysł budowy został zawieszony.– Celem budowy pomnika ofiar Tragedii Górnośląskiej jest chęć upamiętnienia ogromnej tragedii tysięcy mieszkańców naszego regionu. Zarówno osób wywiezionych, jak i ich rodzin. Tragedia ta mocno rzutowała na naszą współczesną historię i pamięć o niej jest naszym obowiązkiem. Jednocześnie, mając na względzie niełatwą sytuację finansową miasta związaną ze zmianą sposobu finansowania samorządów, zdecydowaliśmy, że pomnik może powstać wyłącznie z pozyskanych środków zewnętrznych. Kolejny przetarg na budowę pomnika pokazał, że oferty znacząco przewyższają pozyskane przez nas środki. Dlatego podjąłem decyzję, że unieważniamy przetarg i zawieszamy budowę pomnika Ofiar Tragedii Górnośląskiej. – czytamy w oświadczeniu prezydenta Katowic Marcina Krupy. W dzielnicy Załęże w Katowicach znajduje się postawiony wiele lat temu Pomnik Ofiar Tragedii Górnośląskiej, jednak jest dość zaniedbany.
Ośrodek pamięci w Radzionkowie
14 lutego 2015 r. w Radzionkowie otwarto Centrum Dokumentacji Deportacji Górnoślązaków do ZSRR w 1945 roku, w którym dzięki stałej i interaktywnej ekspozycji turyści i mieszkańcy regionu mogą w sposób bardzo szczegółowy poznać historię Górnoślązaków deportowanych do pracy przymusowej na wschodzie. Co ciekawe starań o utworzenie tego typu miejsca można szukać dużo wcześniej. – W listopadzie 2003 roku, w Muzeum Górnośląskim w Bytomiu, zaprezentowano wystawę pt. „Deportacje Górnoślązaków do ZSRR w 1945 roku”. Organizatorem było Oddziałowe Biuro Edukacji Publicznej Instytutu Pamięci Narodowej w Katowicach. Autorzy podjęli temat jednego z najboleśniejszych rozdziałów w historii Górnego Śląska, rozdziału starannie przemilczanego. – czytamy w kalendarium Centrum Dokumentacji Deportacji Górnoślązaków do ZSRR w 1945 roku w Radzionkowie. Potem IPN zgodził się na stałe przekazanie przedmiotów wystawy. Na siedzibę wybrano nieczynny dworzec kolejowy w Radzionkowie. Najpierw uregulowano status prawny budynku, potem go wyremontowano, tworząc później w jego miejscu centrum.
autor: Bartosz Bednarczuk