Węglowe prawo w kontrze do mieszkańców. Nowy projekt PiS wejdzie w życie?
Dziś do rozpoczęcia eksploatacji złoża węgla potrzebna jest pozytywna opinia samorządu. Wkrótce może być inaczej, bo zaproponowany przez posłów PiS projekt specustawy zmieniającej prawo geologiczne i górnicze pozbawia miasta i mieszkańców wpływu na to, czy pod ich domami można wybierać węgiel.
TOP 5 Silesia Flesz: Uzbierali w internecie dla okradzionej 99-latki PÓŁ MILIONA!
TOP 5 Silesia Flesz – premiera w niedzielę 19:50 w Telewizji TVS
Decyzją rządu będzie można określić specjalny obszar wydobycia węgla kamiennego lub brunatnego i bez zgody samorządu rozpocząć wydobycie węgla w nowym, dogodnym miejscu – zarówno pod osiedlem mieszkaniowym, jak i węzłem autostrad.
Najważniejsze zmiany w opublikowanym na stronie internetowej Sejmu projekcie węglowej specustawy dotyczą tego, że firmy górnicze, zanim dostaną koncesję na wydobycie węgla kamiennego lub brunatnego, będą musiały uzyskać od ministra środowiska decyzję o „utworzeniu obszaru specjalnego przeznaczenia”. Stroną postępowania będzie tylko i wyłącznie firma, która złoży wniosek w tej sprawie. Miasta będą miały 14 dni na wydanie opinii, ale nie będzie ona wiążąca.
Decyzja o utworzeniu obszaru specjalnego przeznaczenia ma podlegać natychmiastowemu wykonaniu. Jednocześnie projekt ustawy nakazuje miastom uwzględnienie jej w studiach uwarunkowania rozwoju oraz planach zagospodarowania przestrzennego. I nie będzie od tego odwołania. Miasta będą musiały wyznaczyć miejsce pod wydobycie, a jeśli tego nie zrobią, uczyni to za radnych wojewoda.
Spółka górnicza koncesję na wydobycie węgla dostanie w ciągu 21 dni od złożenia wniosku w tej sprawie. „Zaproponowane zmiany wychodzą naprzeciw postulatom przedsiębiorców zajmujących się wydobywaniem węgla kamiennego lub węgla brunatnego ze złóż” – głosi uzasadnieniu ustawy, która jest projektem poselskim. Oznacza to, że przy jej procedowaniu można całkowicie pominąć konsultacje społeczne. W przededniu wyborów parlamentarnych stanowi to jawne ograniczenie praw samorządu i mieszkańców do decydowania o swoim otoczeniu.
Pierwsza od 30 lat kopalnia otwarta na Śląsku! To KWK Bzie-Dębina
Śmierć miliardera: Są wyniki sekcji zwłok Piotra Woźniaka-Staraka
Kontrole UOKiK w sieci Biedronka! Chodzi o rabaty
„To powrót do modelu państwa sprzed 1989 roku”
Rozmowa MSI–GLIWICE z Januszem Steinhoffem, wicepremierem i ministrem gospodarki w rządzie Jerzego Buzka, współautorem rządowego programu „Reforma górnictwa węgla kamiennego w Polsce w latach 1998–2002”, w wyniku którego uzdrowiono kondycję finansową górnictwa i uratowano branżę przed grożącą jej zapaścią.
Poselski projekt ustawy zmieniającej prawo geologiczne i górnicze budzi ogromne kontrowersje środowiska samorządowców. Został już określony jako zamach na mieszkańców Śląska, na ich miasta i na ich własność. Jak Pan ocenia tę specustawę?
Wyjątkowo negatywnie. Niewątpliwie za tą propozycją stoi rząd, który dość często, żeby uniknąć koniecznych uzgodnień międzyresortowych i etapu konsultacji społecznych wynikających z obowiązującego prawa, przedkłada parlamentowi projekty ustaw jako projekty poselskie. Projekt został złożony do laski marszałkowskiej nie tak dawno i z pełną świadomością posłów, że będzie procedowany nie w tym, ale w przyszłym Sejmie, kiedy wszystkie procedury muszą być tworzone od nowa. Przedłożony projekt to akt populizmu obecnie rządzących w ramach kampanii wyborczej.
29 lat temu to Pan, jako świeżo powołany prezes Wyższego Urzędu Górniczego, opracowywał nową ustawę Prawo geologiczne i górnicze.
Zobowiązałem się do tego w rozmowie z premierem Tadeuszem Mazowieckim, który powołał mnie na tę funkcję. Nad ustawą pracowałem do 1993 roku. Była legislacyjnie bardzo trudna; tak od strony prawniczej, jak i politycznie również budziła wiele emocji. Uchwaliliśmy ją w 1994 roku. Na tamte czasy była prekursorska. Zakładała odejście monopolu państwa na wydobywanie kopalin ze złóż oraz odejście od trybu administracyjnego dochodzenia roszczeń z tytułu szkód górniczych. Odsyłając te sprawy do sądów powszechnych, zlikwidowaliśmy w efekcie wszystkie komisje do spraw szkód górniczych. Wychodziliśmy bowiem z założenia, że działalność górniczą będą prowadzić podmioty prywatne, państwowe, polskie i zagraniczne, i że musimy zdecydowanie zmienić tryb dochodzenia roszczeń z tytułu szkód górniczych, tak aby uniknąć w przyszłości jakiegokolwiek ułomnego rachunku kosztów w gospodarce, który by z tego wynikał. Wprowadziliśmy tam też bardzo ważny zapis, który dawał społecznościom lokalnym narzędzie oddziaływania na politykę surowcową państwa. W procesie wydawania koncesji na wydobywanie danej kopaliny rada gminy mogła bowiem współdecydować, czy zakład wydobywczy powstanie na terenie gminy czy też nie. Innymi słowy społeczność lokalna reprezentowana przez samorząd miała wpływ na decyzje dotyczące koncesji na wydobywanie kopalin na swoim terenie.
Dziś administracja państwowa chce działać ponad interesami społeczności lokalnej.
W projekcie ustawy jest zapis o wyłączeniu decyzją ministra środowiska danego terenu spod planu zagospodarowania przestrzennego. To powód do prawa obowiązującego w czasach PRL-u, państwa niedemokratycznego, w którym całkowicie ignorowano głos społeczności lokalnej. Rządzący zapominają, że większość ludzi na Śląsku jest obecnie zdecydowanie przeciwna eksploatacji górniczej za wszelką cenę, która w rażący sposób będzie naruszała stan środowiska. Ze względu na skutki środowiskowe, na terenach silnie zurbanizowanych powinno się odchodzić od eksploatacji górniczej. W mojej opinii to, co się dzieje wokół projektu tej specustawy, to powrót do modelu państwa i funkcjonowania władzy centralnej sprzed 1989 roku.
Źródło: UM Gliwice
Wyypieeeer z tym weglem. MY NIECHCEMY KOPALN I WEGLA