Ziemniaki i bimber zamiast śledzi i prezentów. Wigilia 1939
Wigilia podczas wojny, w 1939, nie była łatwa. Przygotowanie wieczerzy wigilijnej złożonej z 12 potraw było praktycznie niemożliwe, ale radzono sobie na różne sposoby.
Wigilia 1939. Mimo że od wkroczenia wojsk niemieckich we wrześniu 1939 r. Polacy żyli w ciągłym strachu to starali się jak tylko mogli zachowywać pozory normalności. Ich siłę i wolę walki wzmacniały święta spędzane w najbliższym gronie rodzinnym, zazwyczaj w domowym zaciszu. Mimo że przygotowanie wieczerzy wigilijnej złożonej z 12 potraw było praktycznie niemożliwe, radzono sobie na różne sposoby stosując m.in. przepisy z książek kucharskich takich jak „Ziemniaki na pierwsze…na drugie…na trzecie…135 przepisów nowych przepisów na czasie.” pióra Zofii Serafińskiej z 1940 r.
-
Już przed wigilią w 1939r. choinka kosztowała kilkanaście złotych, co było wielokrotnością cen przedwojennych.
-
Karpie, sandacze czy szczupaki kosztowały krocie, śledzie były praktycznie niedostępne. Na wigilię podawano małe rybki jak np. stynki.
-
Ze względu na godzinę policyjną, pasterka odbywała się o 6 rano, a rodziny zazwyczaj spędzały całą noc ją poprzedzającą razem przy wigilijnym stole.
Święta w strachu
1 września 1939 r. życie Polaków wywróciło się do góry nogami, a codzienność wypełniły cierpienie, smutek i strach. Nie inaczej było przy okazji każdych Świąt Bożego Narodzenia, które w trakcie okupacji często były jedyną ostoją normalności w ciężkich czasach. Należy pamiętać, że Niemcy dla ludności na ziemiach okupowanych wprowadzali szereg utrudnień, chociażby w postaci kartek na żywność. Wigilia i II Wojna Światowa to połączenie sprawiało, że święta Bożego Narodzenia były dalekie od naszych wyobrażeń . Brakowało dosłownie wszystkiego, w tym tak podstawowych produktów jak chleb, cukier o mięsie czy rybach nie wspominając. Powstawały więc poradniki kulinarne, z których można było nauczyć się prostych i bardzo pomysłowych potraw, z których część serwowano na witalnych stołach.
ZOBACZ TAKŻE:
Ceny z kosmosu
Podstawowym problemem organizacji świąt był brak towarów lub ich ceny. Karpie, sandacze czy szczupaki znane z wigilijnych kolacji osiągały niebotyczne kwoty. Śledzie które zawsze były świetnym uzupełnieniem mocnych trunków były praktycznie niedostępne. Serwowano więc małe ryby pokroju stynek. Dobre trunki najczęściej zastępowano pędzonym po kryjomu bimbrem wszelkiej maści. Pod dostatkiem było ziemniaków, więc i z tych pożytecznych warzyw tworzono domowej produkcji alkohole. Nie inaczej było z drzewkami choinkowymi, których ceny przekraczały kilkanaście złotych, co było wielokrotnością ich wartości z przed wojny. Jeśli w trakcie okupacji daną rodzinę było stać na jakiekolwiek prezenty, to skupiano się głównie na artykułach pierwszej potrzeby, takich jak choćby…szczoteczki do zębów, grzebienie czy robione na drutach swetry.
Pomysłowe poradniki kulinarne II Wojny Światowej
Brak towarów zmuszał do kreatywności, której u Polaków w trakcie II wojny światowej nie brakowało. Wspomniane wyżej ziemniaki podawano na różne sposoby. Jedną z książek, która miała pomagać gospodyniom domowym w przyrządzaniu prostych, lecz pysznych potraw była wydana w 1940 r. pozycja pt. „Ziemniaki na pierwsze…na drugie…na trzecie…135 nowych przepisów na czasie” autorstwa Zofii Serafińskiej. Hitem była również książka kucharska pt.”100 potraw oszczędnościowych doby dzisiejszej” pióra Elżbiety Kiewnarskiej. Książek tego typu było bardzo dużo. Można tam było znaleźć przepisy m.in. na suszeninę, której na witalnych stołach podczas okupacji nie brakowało.
Przepis na suszeninę:
25 dag suszonych owoców: jabłek, gruszek, jeśli można i śliwek, umyć starannie i namoczyć na noc w zimnej wodzie z paroma łyżkami cukru. Nazajutrz owoce pokrajać i gotować w tejże wodzie, aż zupełnie zmiękną, dodać parę goździków i kawałek cynamonu. Kopiastą łyżkę mąki kartoflanej nalać w zimnej wodzie, wlać do gotujących się owoców, zagotować. Odstawić, aby ostygło. Dosłodzić do smaku zacharyną.
Wolne miejsce przy stole
Nie było chyba okresu w historii Polski, w trakcie którego wolne miejsce przy wigilijnym stole było tak wymowne. Większość rodzin podczas wojny straciła kogoś bliskiego. Często by nie spędzać wigilii samotnie zapraszano sąsiadów. Obowiązywała godzina policyjna i zaciemnienie, więc wigilijną kolację spędzano głównie przy świeczkach. O czym rozmawiano w trakcie wigilii i świąt? Najpewniej o tym kiedy w końcu będzie normalnie. W ten sposób spędzano wspólnie całą noc, czekając do 6 rano. Wtedy najczęściej 25 grudnia odbywały się dobrze znane katolikom pasterki. Pozostawione wolne miejsce przy stole było nadzieją na to, że ktoś kto zniknął, zaginał czy został deportowany wróci. Niestety w większości wypadków tak się nie działo.
Wigilie w obozach
Zdarzało się, że Niemcy wystawiali na place apelowe drzewka choinkowe i kazali więźniom śpiewać kolędę Cicha Noc w języku niemieckim. – Tymczasem nadeszły święta Bożego Narodzenia 1940 r.. W Wigilię pozwolono nam przebywać na bloku do godz. 23.00. Siedziałem wówczas skulony pod piecem z ks. Edwardem Jęczkowskim i pocieszaliśmy się wzajemnie. Ks. Jęczkowski przyniósł ze swojej szafki kawałek czarnego suchego chleba i powiada – Opłatka nie ma, ale choć tym chlebem się podzielimy. Pasterki nie mieliśmy, a kolędy śpiewano półgłosem, żeby nie drażnić SS-manów. Na placu apelowym ustawiono olbrzymią choinkę oświetloną lampkami elektrycznymi. Pod nią zamiast podarków, jak to bywało w domu, stali Häftlindzy (więźniowie) odbywający różne kary. W ten sposób spędziłem wieczór wigilijny 1940 r – opisywał w swoich wspomnieniach ks. Antoni Latocha, więzień obozu koncentracyjnego w Dachau.
Mimo braku jakichkolwiek perspektyw na lepsze jutro, więźniowie znajdywali w sobie ostatki sił i przygotowywali własnoręcznie szopki. Bardzo znaną wykonały więźniarki z obozu Ravensbruck. O opłatku można było pomarzyć, ale za to łamano się czarnym chlebem. Posiłki na bardzo skromne wigilijne kolacje powstawały z paczek żywnościowych, jeśli oczywiście ktoś taką otrzymał. Było ciężko, jednak jak wspominają sami byli więźniowie obozów koncentracyjnych święta wzmagały w nich jeszcze lekko tlącą się wolę walki.
źródło: strona WWW Muzeum II Wojny Światowej; książka pt. "Okupacja Od Kuchni" autorstwa Aleksandry Zaprutko-Janickiej strona www IPN autor: Bartosz Bednarczuk