Żmija zaatakowała w Beskidach. Ratowniczka GOPR w szpitalu
Żmija ukąsiła jedną z ratowniczek GOPR w rejonie Magurki Wilkowickiej w Beskidach – podali we wtorek goprowcy. Kobieta trafiła do szpitala.
Podczas szkolenia topograficznego w rejonie Magurki Wilkowickiej jedna z ratowniczek Grupy Beskidzkiej GOPR została ukąszona przez żmiję. Uczestnicy szkolenia niezwłocznie udzielili jej pomocy, unieruchamiając kończynę dolną i wzywając wsparcie.
Poszkodowaną przetransportowano do miejsca przekazania Zespołowi Ratownictwa Medycznego, skąd trafiła do szpitala, gdzie po podaniu leków poddano ją kilkudniowej obserwacji i szczegółowym badaniom.
To pierwszy tej wiosny przypadek pokąsania przez żmiję w Beskidach. Ratownicy apelują, by turyści uważnie patrzyli pod nogi. Można je napotkać w miejscach nasłonecznionych, na kamieńcach, obrzeżach lasów lub w trawie na niekoszonych łąkach.
Napotkanej żmii najlepiej zejść z drogi. Nie zaatakuje, jeśli nie poczuje zagrożenia. Atak może nastąpić, gdy turysta ją nadepnie.
Żmija potencjalne ofiary ocenia pod kątem własnych możliwości pokarmowych, dlatego nigdy nie ukąsi ona człowieka, jeśli ten nie da jej powodu ku temu. Atakuje zazwyczaj odruchowo, gdy nie ma możliwości ucieczki.
Ukąszenie żmii nie boli. Pozostają po nim dwa niewielkie ślady od zębów jadowych. Ból i zawroty głowy zaczynają się po 15-20 minutach od ukąszenia.
Jad żmii działa głównie na układ nerwowy. Zdrowy, dorosły człowiek powinien ukąszenie przeżyć bez większych komplikacji. Niebezpieczne mogą być jednak ukąszenia w twarz i szyję, z uwagi na szybkie przemieszczenie się jadu w krwiobiegu. Mogą one być rzeczywistym zagrożeniem życia dzieci. Toksyczność jadu jest odwrotnie proporcjonalna do wagi ciała ofiary. Jad tego gada jest też bardziej niebezpieczny dla osoby będącej pod wpływem alkoholu. Zaraz po ukąszeniu należy szybko podać antytoksynę w zastrzyku.