Hejt na mieszkających w Polsce obywateli Białorusi i Rosji [WIDEO]
To, co na oczach całego świata od dwóch tygodni dzieje się w Ukrainie, łączy ludzi bez względu na różnice, które ich dzielą. Nie wszystkich serca są jednak otwarte na drugiego człowieka i nawet w obliczu wojny rozlewa się hejt. Hejt, który dotyka mieszkających w Polsce obywateli Białorusi i Rosji.
– Do mnie zgłaszają się Białorusini, że faktycznie takie coś ma miejsce. Słyszałem, że np. mogą wyrzucić kogoś z mieszkania. Koleżanka wynajmowała mieszkanie od pana Ukraińca i pan jej po prostu powiedział, że no „Jesteś z Białorusi, jesteś winna tej agresji, tej wojnie i musisz się stąd wyprowadzić”. Też był przypadek z rodziną, która prowadzi sklep. Były rozpowszechniane ulotki obok tego sklepu, że są z Białorusi, że są winni tej wojnie i żeby w tym sklepie nie kupować produktów – mówi Dzmitry Haliamau, przedstawiciel Białorusinów w Katowicach.
Szczególna niechęć zaczęła się przejawiać w kierunku osób, które posługują się językiem rosyjskim. I choć w opinii publicznej uchodzi to za gest solidarności z Ukrainą, dla wielu jest to po prostu krzywdzące.
– Widzę, że wśród chociażby dzieci bardzo często pojawia się coś takiego, że wynoszą z domu jakieś takie zachowanie, że oj teraz Rosjanie to już nie. I bardzo często widać to właśnie to wśród takich ukraińskich dzieci, które są małe i nawet nieświadome tego, co mówią bo po prostu powtarzają bardzo często słowa rodziców. Tak samo jak i Rosjanie, jak i Ukraińcy bardzo często posługują się językiem rosyjskim. Dlatego uważam, że bardzo ważnym jest pokazać szczególnie dzieciom, żeby ten rosyjski nie był takim napiętnowanym językiem teraz – mówi Daria Grabska, studentka filologii rosyjskiej Uniwersytetu Śląskiego.
Jak podkreśla przedstawiciel białoruskiej społeczności w Katowicach, ludzie na Białorusi są całkowicie przeciwni temu co dzieje się za wschodnią granicą Polski. I nie popierają reżimu Łukaszenki, który swoimi decyzjami jawnie popiera Putina. Obywatele Ukrainy uważają, że wobec takiej agresji zarówno mieszkańcy Białorusi, jak i Rosji powinni o tym sprzeciwie mówić głośno.
– Najlepszym wyjściem z tej sytuacji będzie, jeżeli ludzie – zwykły naród Białorusi i Rosji będzie wychodził na ulicę, będzie krzyczał i będzie po prostu mówił, że to nie jest normalne. My jesteśmy braćmi, jak oni mówią, ale takie postępowanie i zachowanie to nie jest braterstwo. Niech ludzie wychodzą, niech ludzie mówią – mówi Anna Vorobiova, obywatelka Ukrainy mieszkająca w Katowicach.
W województwie śląskim jest miejsce, które wychodzi naprzeciw oczekiwaniom tych, których fala hejtu dotyka. Punkt Interwencji Kryzysowej dla Ukraińców, we współpracy z wolontariuszami Fundacji In Corpore wyprzedził rzeczywistość tworząc pół roku temu kampanię, w której udział wzięli nie tylko Białorusini i Rosjanie, ale też Ukraińcy. Mówili wówczas, że w Polsce żyje się im dobrze, a Polacy to życzliwe społeczeństwo.
– Jest mi niezwykle przykro, że słyszę o aktach nietolerancji, o szykanowaniu dorosłych, a co najgorsze słyszę, że to dotyczy również dzieci, którzy żyją w naszym kraju, żyją w naszym mieście. Chciałabym zaapelować wraz z moimi przyjaciółmi z Rosji, z Białorusi, ale nie tylko. Z Włoch, z Francji, z Iraku. Nie każdy Irakijczyk jest terrorystą, nie każdy Rosjanin jest oprawcą, który chce krzywdy swoich przyjaciół z Ukrainy. Jesteśmy razem, codziennie razem, wolontaryjnie robimy mnóstwo dobrych rzeczy i są wśród nas i Białorusini i Rosjanie – mówi Iwona Sosnowska- Wieczorek, prezes Fundacji In Corpore.
Którzy jednogłośnie deklarują poparcie dla swoich ukraińskich kolegów i nie zgadzają się z decyzjami, które władze Rosji i Białorusi podejmują. To młodzi ludzie chcący żyć w pokoju i przyjaźni, bez względu na szerokość geograficzną, z której pochodzą.
ZOBACZ MATERIAŁ SILESIA FLESZ
Fatima Orlińska