20 górników z „Pniówka” leczonych jest w siemianowickiej „oparzeniówce”
Zmarł 31-letni górnik, który po wybuchu metanu w KWK Pniówek trafił do Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich.
-
Czterech górników przebywających na Oddziale Anestezjologii i Intensywnej Terapii nadal jest w stanie ciężkim i o poprawie nie można na razie mówić
-
Pozostali pacjenci są leczeni na oddziale chirurgii, ich stan jest stabilny
-
Do tej pory trzem górnikom założono już hodowlę skóry, która będzie wykorzystywana w dalszym leczeniu
Jak poinformowali lekarze, stan pacjenta był bardzo ciężki, a powierzchnia oparzeń ciała wynosiła ponad 90% w tym 35% oparzeń było III stopnia. W Siemianowickiej „oparzeniówce” leczonych jest dwudziestu górników z Pniówka.
– Cały czas staramy się, walczymy o ich życie. Przyjęliśmy w sumie jedenastu górników, u których po wykonanych badaniach bronchoskopowych stwierdziliśmy oparzenie dróg oddechowych. To są izolowane oparzenia wyłącznie tylko i wyłącznie dróg oddechowych, zostali do nas przyjęci do szpitala i są leczeni w oddziałach szpitalnych z użyciem komory hiperbarycznej – mówi lek. Przemysław Strzelec, dyrektor ds. medycznych CLO w Siemianowicach Sląskich.
Czterech górników przebywających na Oddziale Anestezjologii i Intensywnej Terapii nadal jest w stanie ciężkim i o poprawie nie można na razie mówić. Pozostali pacjenci są leczeni na oddziale chirurgii, ich stan jest stabilny. Kilku nadal jest w stanie ciężkim. To oni poddawani są terapii tlenem.
– Tutaj jak stosujemy te 1,5 atmosfery absolutnej to mamy około 22% więcej tego tlenu w surowicy krwi. Ponieważ nośnikiem w tym momencie stacje się surowica krwi. Dlatego jednym ze wskazań do leczenia bezwzględnych jest zatruciem tlenkiem węgla, ponieważ wiemy, że tlenek węgla blokuje hemoglobinę na 8 godzin. W związku z tym zablokowana hemoglobina nie przenosi nam tlenu z płuc do wszystkich, poprzez układ krwionośny, komórek. I my wykorzystujemy ten efekt, że ten tlen rozpuszcza się w białkach osocza – mówi dr n. med. Mariusz Nowak, dyrektor CLO w Siemianowicach Śląskich.
ZOBACZ MATERIAŁ SILESIA FLESZ
Leczenie pacjentów z oparzeniami, zwłaszcza tych, których powierzchnia ciała poparzona jest w dużym stopniu, jest trudne. Do tej pory trzem górnikom założono już hodowlę skóry, która będzie wykorzystywana w dalszym leczeniu. Teraz lekarze do tego procesu przygotowują czwartego pacjenta. Taka hodowla tkanek trwa przynajmniej dwa tygodnie, a wszystko zależy od stanu pacjenta i stopnia
oparzeń oraz tego, jak dużo skóry potrzeba.
– Teraz zaczyna się taki najtrudniejszy okres dla każdego pacjenta. Czyli po około tygodniu, kiedy te tkanki już zaczynają się martwe oddzielać od zdrowych, no zaczynają się te takie dodatkowe dolegliwości. Oprócz powikłań dochodzi też jeszcze ten silny ból u tych pacjentów, który no też musimy sobie z nim dać rade a też musimy te procedury codzienne wykonać. Więc tu też jest duża rola personelu, żeby umieć rozmawiać z tym pacjentem, przekonać go. Bo tak naprawdę jeżeli chodzi o leczenie choroby oparzeniowej, jeżeli nie ma współpracy z pacjentem to bardzo ciężko uzyskać jest ten efekt, który by nas wszystkich zadowalał – mówi Katarzyna Sommer, naczelna pielęgniarka CLO w Siemianowicach Śląskich.
Jeżeli terapia w komorach hiperbarycznych, która liczy standardowo dziesięć sesji, przyniesie oczekiwane efekty, górnicy powinni opuścić placówkę w ciągu kilku tygodni.
Autor: Fatima Orlińska