Dźwięki, które na co dzień można tu usłyszeć, dziś zostały zagłuszone. Muzyka Vivaldiego, Góreckiego czy Kilara zabrzmiała w murach katowickiego aresztu. Niezwykła próba w formie koncertu poruszyła też samych filharmoników. To ich debiut w tak niezwykłej dla muzyki klasycznej scenerii. – Nigdy nie byłem oczywiście w areszcie, przed samym występem była lekka obawa, w jakim miejscu się znajdziemy, kto nas przyjmie – opowiada Jakub Łysik, skrzypek, inspektor Śląskiej Orkiestry Kameralnej. – Natomiast zostaliśmy otoczeni, bardzo solidna opieką, jak również tutaj panie osadzone myślę, że również były zainteresowane – dodaje.
Po pierwszych dźwiękach widownia była jednak zaskoczona, ale z każdą kolejną nutą owacje przybierały na sile. – Wszyscy muzycy grali na ogromnym spięciu, wręcz koncertowym drivie, miała być to próba ale tak naprawdę świetnie grali i byli szczęśliwi, ze tutaj mogą być – zapewnia Robert Kabara, dyrygent Śląskiej Orkiestry Kameralnej.
Występem za kratami Śląska Orkiestra Kameralna dopiero się rozgrzewa. To tylko część planu by wyjść z eleganckich, klimatyzowanych wnętrz i grać wszędzie tam, gdzie znajdą się słuchacze. – W jak najbliższym czasie, myślę, że w okolicach miesiąca, będziemy się starać, żeby podobny taki koncert zorganizować w Hospicjum w Katowicach, następnie Dom Pomocy Społecznej, może szpital – zapowiada Elżbieta Huzior z Filharmonii Śląskiej im. Henryka Mikołaja Góreckiego.
A tu na co dzień panuje raczej głucha cisza, przerywana trzaskiem krat. Czasem jednak osadzeni sami sięgają po instrumenty. – Jeżeli chodzi o kulturalno-oświatowe zajęcia, to jest to miedzy innymi kółko gitarowe, jest to kółko akurat męskie w tym przypadku. Mamy do dyspozycji kilka instrumentów, także innych,ale są to przede wszystkim gitary – mówi kpt. Przemysław Stęczniewski z Aresztu Śledczego w Katowicach.
Katowiccy Filharmonicy czekają na kolejne zaproszenia, by w tak niecodzienny sposób przygotować się do swoich 35. urodzin, dając jednocześnie muzyczny prezent innym.
