reklama
Kategorie

Gliwice: Miasto zapyta mieszkańców co dalej z czołgiem. I uczy, skąd się wziął

reklama

Jaka powinna być przyszłość czołgu T-34, który od końca II wojny światowej stoi u zbiegu ulic Jasnogórskiej i Powstańców Warszawy? O to prezydent chce zapytać mieszkańców. Swoje opinie można przekazywać na adres: czolg@um.gliwice.pl. Historię maszyny przybliża także Grzegorz KRAWCZYK, dyrektor Muzeum w Gliwicach.

 

Wielu gliwiczan uważa czołg T-34 za ważny, wyjątkowy, niemal kultowy…

reklama

Grzegorz KRAWCZYK: To ostatnie określenie jest przesadzone. Czy jest wyjątkowy? Tego rodzaju pancernych pomników jest w całej Polsce bardzo dużo, bodaj kilkadziesiąt. Upamiętniają czyn zbrojny Armii Czerwonej oraz utworzonego na terenie ZSRR i walczącego przy jej boku Wojska Polskiego. Rzeczą oczywistą jest, że ta formacja była wojskowo i politycznie podporządkowana Sowietom. Z tego powodu nie była uznawana przez generała Sikorskiego, Naczelnego Wodza Polskich Sił Zbrojnych i premiera Rządu RP na uchodźstwie. Po tragicznej śmierci generała stanowisko to podtrzymali jego następcy, którzy jednocześnie zdawali sobie sprawę, że dla wielu Polaków zesłanych przez władze sowieckie w głąb ZSRR wstąpienie do tych jednostek było w zasadzie jedną z niewielu szans na powrót do Polski i podjęcie walki z Niemcami, którzy ją niszczyli. Czołg T-34 nie ma więc jednoznacznego charakteru ideologicznego, gdyż upamiętnia faktyczne zaangażowanie i bohaterstwo polskich żołnierzy zarówno na ziemiach polskich, jak i na terytorium III Rzeszy.

 

Co wiemy o przeszłości czołgu?

Powstał w ZSRR, innej możliwości wówczas nie było. Następnie został przekazany na wyposażenie Wojsku Polskiemu. Początkowo, już jako pomnik, oprócz numerów taktycznych nie posiadał żadnych kłujących w oczy oznaczeń, np. czerwonej gwiazdy. Z czasem namalowano na nim orzełka według tzw. wzoru piastowskiego (bez korony), który był emblematem Wojska Polskiego, często opatrywanego przydomkiem „Ludowe”. To zakończyło swój żywot w 1989 roku.

 

No właśnie. Z drugiej strony pojawiają się głosy o niechlubnej przeszłości tej jednostki. Czołg to przecież z założenia narzędzie zniszczenia, służące do zabijania…

W tamtym czasie Niemcy pogrążyli ludzkość w rozpaczy, rozpętując wojnę, jedną z najstraszniejszych w historii. Należy pamiętać, że walczono w niej o przetrwanie nie tylko w sensie fizycznym, ale i duchowym. Ludzie szli na wojnę, często nie z własnej woli, i w niej ginęli w obronie swych rodzin i ojczyzn, ale również fundamentalnych praw, wartości i zasad, bez których nie ma cywilizowanego świata i człowieka. T-34 był jednym z narzędzi tej walki, maszyną bojową 1. Korpusu Pancernego – związku taktycznego Wojska Polskiego, sformowanego późnym latem 1944 roku w Berdyczowie i w okolicach Chełma (początkowo jako 1. Polski Korpus Czołgów). Jego zaprzysiężenia dokonano w Chełmie 26 października 1944 roku. W połowie kwietnia 1945 roku korpus przekroczył rzekę Nysę i wspólnie z innymi jednostkami 2. Armii Wojska Polskiego oraz oddziałami Armii Czerwonej toczył krwawe walki na przedpolach Drezna i na północ od Budziszyna. Od maja brał też udział w tzw. operacji praskiej. Jak wskazują statystyki, między 17 kwietnia a 10 maja żołnierze Korpusu zniszczyli 178 czołgów i dział pancernych, 123 transportery, 279 dział i moździerzy wroga, przy stratach własnych wynoszących ponad 440 poległych, 980 rannych, 143 czołgi i działa samobieżne.

 

W jakich okolicznościach czołg trafił do Gliwic ?

Po zakończeniu wojny Korpus stacjonował początkowo w rejonie Görlitz. Następnie w czerwcu 1945 roku, w związku z zaostrzeniem sytuacji na granicy polsko-czechosłowackiej, formację przeniesiono w rejon Raciborza i Cieszyna. Korpus skierowano do służby garnizonowej na Górnym Śląsku. Częściowo rozlokowano go w Gliwicach na terenie jednostki wojskowej przy obecnej ul. Daszyńskiego, natomiast sztab i dowództwo Korpusu zajęło budynek sądu przy obecnej ul. Powstańców Warszawy. 4 sierpnia 1945 roku na mocy rozkazu Naczelnego Dowódcy Wojska Polskiego 1. Korpus Pancerny został odznaczony Orderem Krzyża Grunwaldu III klasy i otrzymał tytuł „Drezdeńskiego”. Z tej okazji 5 sierpnia 1945 roku, naprzeciwko budynku, w którym stacjonowało dowództwo jednostki, uroczyście odsłonięto czołg T-34, stojący na postumencie. Czołg był na wyposażeniu 1. Korpusu i brał udział m.in. w walkach pod Budziszynem. Uszkodzony w czasie walk, został przetransportowany do Gliwic, gdzie – jak napisano w oświadczeniu – postanowiono pozostawić go „na wieczną pamiątkę czynu zbrojnego pancerniaków”. Odsłonięcia dokonał dowódca 1. Korpusu Pancernego, gen. Józef (a właściwie Josif) Kimbar – sowiecki generał oddelegowany do służby w Wojsku Polskim. 12 sierpnia 1945 roku na placu Krakowskim odbyła się uroczysta polowa msza święta, podczas której dokonano poświęcenia i wręczenia jednostce sztandaru wojskowego.

 

Czy wiadomo, jak osiedlający się w Gliwicach Polacy traktowali pancerniaków?

Choć wśród oficerów było sporo sowieckich żołnierzy przebranych w polskie mundury, jednak zasadniczo była to polska jednostka, a jej żołnierze bez wątpienia przyczynili się do polonizacji miasta. Dowództwo korpusu wspierało polską administrację w zakresie powojennych prac miejskich i bezpieczeństwa oraz pomagało w niezwykle trudnych relacjach z Komendanturą Wojenną Armii Czerwonej.

 

Z czasem prezent pancerniaków wrósł w pejzaż miasta…

Podobnie jak większość tego rodzaju obiektów, które z różnych względów trwają w przestrzeni publicznej naszego kraju od dziesiątek lat. Z czasem odrywają się od kontekstów, które uzasadniały ich istnienie, tracą swe pierwotne znaczenia, ale nabierają też nowych, często zaskakujących. Tak, jak to ma miejsce z „naszym” czołgiem, który obecnie postrzega się jako punkt orientacyjny lub sentymentalnego świadka wspomnień z dzieciństwa. Czy świadczy to o postępującej infantylizacji naszego społeczeństwa czy raczej o klęsce edukacji historycznej? Proszę spróbować odpowiedzieć na to pytanie, patrząc na pałac kultury, który – o zgrozo – jest często traktowany jak symbol stolicy naszego państwa. Myślę, że towarzysz Stalin byłby niezwykle rad z takiego obrotu sprawy.

 

W 1998 roku, z powodu poszerzania parkingu samochodowego, gliwicki czołg T-34 został przesunięty w głąb skweru u zbiegu ulic Jasnogórskiej i Powstańców Warszawy. Zbudowano mu wówczas nowy postument, czołg odremontowano, a na przedzie umieszczono tabliczkę informującą o jego pochodzeniu. Niestety ktoś, kto w owym czasie zdecydował o obecnym usytuowaniu czołgu, nie zwrócił uwagi na pewien „szczegół” – mianowicie na to, że jego lufa jest wycelowana wprost w siedzibę sądu, niezawisłej instytucji będącej jednym z filarów niepodległego i demokratycznego państwa polskiego. To sytuacja groteskowa i obecnie niczym nieuzasadniona. W niektórych mieszkańcach może nadal budzić skojarzenia z mało chwalebną rolą, którą wojsko odegrało we współczesnej historii naszego kraju, walcząc z niepodległościowym podziemiem, pacyfikując protesty robotnicze czy uczestnicząc w inwazji na Czechosłowację i wprowadzaniu stanu wojennego.

 

Co Pan proponuje?

W edukacji historycznej i patriotycznej stawiam na książki, nie na armaty. Z tego względu pozostawiłbym T-34 nadal w dyspozycji wojska, które może przecież zatrzymać go w Gliwicach, przenieść z honorami na teren jednostki wojskowej lub w jej pobliże, na przykład u zbiegu ulic Sowińskiego i Andersa, gdzie jakiś czas temu MZUK utworzył kwietnik, notabene w formie czołgu. Innym rozwiązaniem byłby powrót do pierwotnego usytuowania tej mocno skorodowanej pamiątki, czyli ustawienie czołgu równolegle do ul. Powstańców Warszawy, z lufą skierowaną w stronę ul. Daszyńskiego. Uniknęlibyśmy w ten sposób kłopotliwego memento w przestrzeni publicznej naszego miasta. (źródło: UM Gliwice)

reklama

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button