reklama
Kategorie

Katastrofa pod Szczekocinami. Proces odroczony, oskarżony w szpitalu

reklama

Obok Jolanty S. na ławie oskarżonych zasiada Andrzej N. Dyżurny ze Starzyn w sądzie się jednak nie pojawił. Obecnie znajduje się pod obserwacją psychiatrów. – Oskarżony przebywa tam od pięciu dni. Lekarze, pod którymi opieką pozostaje nie są w stanie odpowiedzieć na pytanie jak długo ten pobyt będzie trwał – wyjaśnia sędzia Rafał Olszewski, wiceprezes Sądu Okręgowego w Częstochowie. Stan jego zdrowia nie pozwolił nawet na przesłuchanie. Andrzej N. od momentu katastrofy siedmiokrotnie trafiał do szpitala psychiatrycznego. Nie ma z nim kontaktu ani jego obrońca, ani rodzina. Jak dodaje obrona, mężczyzna nie jest świadomy tego co zrobił. Jego adwokat nie był w stanie do tej pory przeprowadzić z nim nawet jednej rozmowy. – Co go najbardziej zbulwersowało jak wrócił do domu, że tu tak pusto, bo samochód zabił mu psa, to proszę sobie wyobrazić, ten człowiek jest w zupełnie innej sytuacji mentalnej – zaznacza mec. Witold Pospiech, obrońca Andrzeja N.

 

Obrona chce wyłączenia jawności rozprawy. Jej zdaniem obecność mediów może tylko pogorszyć stan oskarżonego. To zbadają teraz sądowi biegli. – Jaki jest aktualny stan zdrowia Andrzeja N. i czy z uwagi na ten stan zdrowia, jest on w stanie brać udział w rozprawie w charakterze oskarżonego – informuje sędzia Jarosław Poch, Sąd Okręgowy w Częstochowie. Zdaniem prokuratury Andrzej N. może brać udział w rozprawach. Ta zdaniem oskarżyciela posiłkowego powinna być jawna. – Nie powinno być tak, że opinia publiczna jest izolowana od informacji, które są istotne ze względu na charakter tego zdarzenia, przecież żyła tym cała Polska – podkreśla Zbigniew Ćwiąkalskim, pełnomocnik spółki PKP.

reklama

 

Prokuratura oskarża dyżurnych o nieumyślne spowodowanie katastrofy oraz fałszowanie dokumentacji. Według niej Andrzej N. zezwolił na wjazd pociągu na niewłaściwy tor. – Przyczyną tego wyprawienia była awaria automatycznego przestawiania zwrotnicy, pomimo jednak tej awarii dyżurny ruchu powinien przestawić zwrotnice ręcznie – mówi Tomasz Ozimek, Prokuratura Okręgowa w Częstochowie. Jolanta S. z kolei nie sprawdziła czy tor jest wolny. Obydwoje nie przyznają się do winy i odmówili składania wyjaśnień. Śledztwo trwało ponad dwa lata. W tym czasie zebrano obszerny materiał dowodowy. W sumie 122 tomy akt. – Wskazywanie konkretnych osób nikomu życia nie wróci, nam także tych chwil trudnych i bolesnych nie zmieni tego – mówił Łukasz Kmita, który uczestniczył w katastrofie pod Szczekocinami.

 

 

Katastrofa kolejowa pod Szczekocinami wydarzyła się na początku marca 2012 roku. W czołowym zderzeniu dwóch pociągów zginęło 16 osób, a 160 zostało rannych. Jako pierwsi na ratunek ruszyli mieszkańcy Chałupek. Do dziś oddają hołd ofiarom katastrofy. I choć od tamtych wydarzeń minęły już trzy lata, wspomnienia ciągle są bardzo żywe. – Dosyć dużo przeżywałem po tym. To jest po prostu zbyt wstrząsające, gdy rozmawia się z kimś kogo się wyciąga, a nagle ta osoba odchodzi – wspomina strażak ochotnik ze Szczekocin. Kolejna rozprawa zaplanowana jest na 7 lipca. Być może wtedy oskarżeni po raz pierwszy złożą wyjaśnienia, na które czekają nie tylko rodziny ofiar. <.>

 

 

reklama

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button