Prezes fundacji Giesche: „Gdy zobaczyłem Porcelanę, miałem załamanie nerwowe”
Rozmowa z Rafałem Wyszyńskim, prezesem Fundacji Giesche, która działa w 100-letniej Fabryce Porcelany Giesche i Bogucice.
Pamiętasz pierwszy dzień w Porcelanie 10 lat temu?
Pamiętam swój pierwszy dzień w fabryce. Miałem załamanie nerwowe! Tu nie było prądu, wody, internetu ani ogrzewania. Wcześniej pracowałem w Konior Studio, siedziałem w eleganckim gabinecie i przeniosłem się stamtąd do zrujnowanego biurowca, Okna przeciekały, było zimno. Pierwsze wyzwanie, przed jakim stanąłem, to drukarka, a raczej jej brak. Potem – żeby to jakoś ogarnąć, ludzi, którzy tu pracowali – nauczyć excela. Tu dodam, że wielu doświadczonych pracowników było z nami przez następne lata.
Od początku miałeś wizję, jak Porcelana będzie wyglądać?
Ta wizja rosła. Bo na początku szukałem biura dla Konior Studio i znalazłem – Porcelanę. Ja nawet nie wiedziałem, że w Katowicach była fabryka porcelany! Potem, pamiętam, jak w słoneczny, jesienny dzień zjechałem z tej górki i powiedziałem: Jezu! Muszę to ogarnąć! Początkowy pomysł był taki, żeby tu były magazyny. Stopniowo miały być remontowane na biura. Tylko że magazyny na piętrach słabo się wynajmowały (śmiech). Więc stanęliśmy po pół roku przed wyzwaniem wejścia w grubą rewitalizację za dziesiątki milionów (śmiech) . Na szczęście się udało.
Działała tu Fabryka Porcelany
I miała działać cały czas, nie było planów, żeby ją likwidować czy wypowiadać umowę. To się fajnie spięło z takim pomysłem na rewitalizację przez kulturę. A ta rewitalizacja tak naprawdę wyszła dlatego, że się zorganizowała grupa ludzi wokół działań kulturotwórczych. I ta grupa zaczęła robić tu różne projekty, eventy, plenery malarskie, potem festiwale…
Czym jest Fabryka Porcelany, a czym Fundacja Giesche? Jakie są między nimi powiązania?
Fabryka Porcelany Giesche spółka zoo jest spółką, która jest właścicielem obiektów. Jest nas tam trzech wspólników. Wcześniej to była spółka cywilna. A w 2012 roku otworzyliśmy fundację, również po to, żeby móc startować po granty. I tak powstała Fundacja Giesche, która jest operatorem.
Z czego jesteś najbardziej dumny?
Z komina! (Śmiech) Konserwator zabytków, który zajmuje się zabytkami poprzemysłowymi powiedział, żebym go wyburzył, bo on jest krzywy i strasznie dużo kosztuje jego utrzymanie. A przecież cały urok kompleksu jest w tym starym kominie! Więc z komina, jeśli chodzi o budynki. A w ogóle mi się podoba, że tu chodzą ludzie i że są punkty dla dzieci. To bardzo fajne, widzieć, jak dzieci chodzą po dziedzińcu.
Jest jakiś obiekt w Polsce, do którego się porównujecie?
Jak to kupiliśmy, porównywano nas do Soho Factory w Warszawie, którego już zresztą nie ma. Albo do Manufaktury w Łodzi, którą też nie jesteśmy, bo nie jesteśmy centrum handlowym i inny jest kaliber rewitalizacji. Tam są fundusze inwestycyjne. Może Piotrkowska Off? Też nie. Więc… nie wiem
Jak można określić Fabrykę Porcelany. To miejsce do czego?
Do spotkań. Ludzie cenią to, że np. do restauracji łatwo można dojechać, jest gdzie zaparkować, zresztą restauracja ma charakter biznesowy. Ludzie się spotykają na koncertach, pracują w biurach, w przestrzeniach coworkingowych… Są i sklepy, showroomy.
Te miejsca spotkań mają taką samą historię, jak fundacja. |Od początku z ludźmi, którzy się tu pojawiali, organizowaliśmy coś wspólnie, bojąc się na początku strasznie! A ludzi najbardziej interesowały stare urządzenia, czyli to, co było najbardziej niebezpieczne! Pamiętam dzieci, które chciały wejść do pieca do wypału porcelany… Groza!
CZYTAJ TEŻ NA TVS:
MÓWI SIĘ, ŻE HAŁDY TO ŚLĄSKIE GÓRY. ZDJĘCIA Z DRONA
UKRYTY SKARB POD CZĘSTOCHOWĄ. JAK NA MAZURACH!
Czego wam życzyć na następnych 10 lat?
Żeby rewitalizacja za płotem się udała. Będziemy rewitalizować kolejne budynki i powiększać teren. Płotu nie będzie, za to powstanie teren zielony. Będzie trzeba zmienić ruch, żeby szedł dookoła.
A jakie masz plany?
Jako fundacja dostajemy mnóstwo pytań z gmin i miast na Śląsku o rewitalizację. Każdy dziś chciałby mieć swoją fabrykę porcelany. Gdy tylko jakieś miasto przejmuje np. od SRP obiekt, dzwonią, pytają o spotkanie, o to, czy byśmy czegoś nie zrobili. Stałem się specjalistą od rewitalizacji!
Pojawiają się jakieś projekty na horyzoncie. I fajnie. Jestem psychofanem starej cegły. Gdzie tylko widzę stary, ceglany budynek, myślę, co to było, co to jest i czy z tego da się coś zrobić. Żeby było jasne: ze wszystkiego da się coś zrobić, to tylko kwestia chęci i pozyskania pieniędzy, a przede wszystkim pomysłu.