Rober Lewandowski da popis gry? Finał Ligi Mistrzów PSG-Bayern Monachium już o 21.00!
Robert Lewandowski jest o krok od upragnionego triumfu w Lidze Mistrzów. W niedzielę o godzinie 21:00 jego Bayern Monachium zmierzy się w wielkim finale na Estadio da Luz w Lizbonie z Paris Saint-Germain FC.
Zapraszamy na kryminalne śniadanie w TVS!
Kapitan reprezentacji Polski jest najskuteczniejszym strzelcem tej edycji Champions League, ale jeszcze nie zakończył polowania. Jego celem jest Puchar Mistrzów. To ostatnie czego brakuje Lewandowskiemu w klubowej piłce. Wielki występ w finale może być ukoronowaniem nie tylko wspaniałego sezonu, ale i całej kariery 32-letniego napastnika.
– Nie zamierzałem oglądać finału Ligi Mistrzów i zostanę przy tym. Wystarczy, że w nim nie gram – mówił w 2016 roku w rozmowie z Łączy Nas Piłka Lewandowski. Reprezentacja Polski przygotowywała się wówczas w Arłamowie do mistrzostw Europy we Francji. Cała drużyna oglądała decydujący mecz Champions League pomiędzy Realem Madryt a Atletico, ale „Lewy” rzeczywiście nie pojawił się w sali. W półfinale jego Bayern minimalnie przegrał z ekipą Diego Simeone i ta porażka na tyle mocno siedziała w Robercie, że finał najważniejszych rozgrywek klubowych nie miał dla niego żadnego znaczenia.
Robert Lewandowski w finale Ligi Mistrzów zagra po raz drugi w karierze, po siedmiu latach przerwy. Wtedy, w maju 2013 roku na Stadionie Wembley w Londynie, nie udało mu się zdobyć najcenniejszego trofeum w piłce klubowej. Borussia Dortmund z trzema Polakami w składzie przegrała z… Bayernem Monachium 1:2.
W sezonie 2014/2015 Lewandowski był już zawodnikiem Bawarczyków. Od tamtej pory sześć razy wygrał z „Die Roten” mistrzostwo kraju i cztery razy był królem strzelców rozgrywek. Zdobył również trzy Puchary Niemiec i trzy Superpuchary. Do pełni szczęścia cały czas brakowało tylko jednego – sukcesu w Lidze Mistrzów.
Monachijczycy z Lewandowskim w składzie najbliżej finału Champions League byli w dwóch pierwszych sezonach gry Polaka w klubie. W edycji 2014/2015 Bayern dodarł do półfinału, ale nie sprostał w nim FC Barcelonie. W pierwszym meczu na Camp Nou przegrał 0:3 i na nic zdała się wygrana 3:2 w rewanżu, gdy „Lewy” strzelił jednego z goli. Kolejna kampania to wspomniane starcie z Atletico, gdy Hiszpanie w pierwszym meczu wygrali 1:0, co okazało się kluczowe. W rewanżu Bayern zwyciężył 2:1, a zwycięskiego gola strzelił Lewandowski, lecz zadecydowała tu „przewaga bramek” i to ekipa Simeone awansowała do finału, w którym po serii rzutów karnych przegrała z Realem Madryt.
W sezonie 2016/2017 Bayern zakończył batalię w Champions League na 1/4 finału, w którym wyraźnie odpadł z „Królewskimi” (gol Lewandowskiego w dwumeczu), którzy później wygrali całe rozgrywki. Monachijczycy rok później ponownie zmierzyli się z Realem, ale tym razem w półfinale. U siebie przegrali 1:2, w rewanżu padł remis 2:2 i w decydującym meczu po raz kolejny zagrali „Los Blancos”, którzy zdobyli Puchar Mistrzów po raz trzeci z rzędu, jako jedyny klub w historii elitarnych rozgrywek.
Przed sezonem 2018/2019 Lewandowski zabrał głos i nie bał się skrytykować władz Bayernu i polityki transferowej klubu. Polak jasno dał do zrozumienia, że jeśli zespół nie zostanie wzmocniony, to owszem, kolejny raz może wygrać wszystko w kraju, ale o sukcesie w europejskich pucharach będzie mógł jedynie pomarzyć. Miał rację. Monachijczycy odpali już na etapie 1/8 finału, z Liverpoolem FC. Żadnym pocieszeniem nie był na pewno fakt, że ekipa z Anfield Road z Juergen Kloppem na ławce później zdobyła Puchar Mistrzów.
Wszystkie wygrane spotkania w fazie grupowej Ligi Mistrzów, po awansie do fazy pucharowej kolejne przekonujące zwycięstwa – to dorobek Bayernu w bieżących rozgrywkach, które mogą okazać się przełomowe. O ogromnej sile rażenia Bawarczyków przekonali się między innymi zawodnicy Tottenhamu, Chelsea, a nawet FC Barcelony. Zwłaszcza triumf nad tym ostatnim rywalem był spektakularny i widowiskowy, mecz zakończył się bowiem wynikiem 8:2. Katalończycy byli bezradni, nie istnieli na boisku, a Bayern z każdą zdobytą bramką rósł w siłę. Hansi Flick, który obejmował przecież zespół jako trener tymczasowy, potrafił dotrzeć do największych gwiazd i stworzył drużynę, który nie tylko w cuglach wygrała Bundesligę, ale i stała się głównym faworytem do zwycięstwa w Champions League.
Niespodzianki nie było bowiem również w półfinałowym meczu z Olympiquem Lyon. Co prawda Francuzi wyszli na spotkanie bez najmniejszych kompleksów i w pierwszych dwudziestu minutach dwukrotnie porządnie nastraszyli Bayern, to później sprawy w swoje ręce, a raczej nogi wziął Serge Gnabry. Niemiecki skrzydłowy strzelił dwa gole jeszcze w pierwszej połowie i w pełni zasłużył na – jak się później okazało – tytuł piłkarza meczu. W 88. minucie wynik spotkania na 3:0 ustalił Lewandowski, który zdobył swoją 15 bramkę (w dziewiątym meczu!) w tej kampanii Ligi Mistrzów, co czyni go najskuteczniejszym zawodnikiem całej edycji.
Co ciekawe, w niedzielnym finale w Lizbonie kapitan reprezentacji Polski może skompletować drużynowego i indywidualnego hat-tricka. Jeśli Bayern pokona bowiem Paris Saint-Germain, zdobędzie w tym sezonie potrójną koronę, a kapitan reprezentacji Polski trzecią koronę króla strzelców. Wcześniej zdobył bowiem najwięcej goli w Bundeslidze i Pucharze Niemiec, gdzie również triumfowali Bawarczycy.
„Jesteś moim najlepszym przyjacielem, moją największą miłością. A teraz kochanie spełnij swoje największe marzenie sportowe… Już w tę niedzielę!” – wzruszający post Anny Lewandowskiej na Instagramie mówi wszystko. „Lewy”, od maja 2013 roku marzy tylko o jednym. O podniesieniu Pucharu Mistrzów. To obsesja perfekcjonisty z wyboru, jak mówi się o Robercie. Z każdym sezonem kapitan reprezentacji Polski podnosi sobie poprzeczkę coraz wyżej i pracuje jeszcze ciężej. Mimo że wydaje się, że osiągnął już najwyższy światowy poziom, to ciągle udaje mu się podskoczyć jeszcze wyżej. Stara się udoskonalać każdy element w swojej grze. W ubiegłej kampanii, we wszystkich rozgrywkach klubowych, strzelił łącznie 40 goli. Po obecnym sezonie ma już na koncie 55 trafień i wcale nie zamierza się na tym zatrzymywać. Przecież został jeszcze jeden mecz. Najważniejszy mecz.
W finale Bayern czeka jednak najtrudniejsze wyzwanie. Rywalem będzie bowiem zespół Paris Saint-Germain, który również rozgrywa świetny sezon. Prym w ekipie z Parc des Princes wiodą Neymar i Kylian Mbappe, ale są przecież jeszcze inni świetni zawodnicy, jak Thiago Silva czy Marco Verratti. W półfinałowym starciu z rewelacyjnym RB Lipsk (3:0) gole dla PSG strzelali zaś Marquinhos, Angel Di María i Juan Bernat. Francuzi nie mieli najmniejszych problemów z wyeliminowaniem rewelacji rozgrywek.
– Dla PSG to pierwszy finał Ligi Mistrzów w historii klubu, ale rozmawiałem z Keylorem Navasem, Neymarem i Angelem Di Maríą, którzy występowali już w finałach i wygrywali je. Zawsze szanujemy naszych rywali. Przekazałem drużynie informacje o Bayernie i plany taktyczne na mecz. Są silną drużyną i wiemy, że czeka nas trudne zadanie. W finale ważne jest jednak, by grać bez strachu. Nie boimy się presji i braku doświadczenia. Bayern występował już w 11 finałach, jest do tego przyzwyczajony, to wielki klub, ale nie sądzę, żeby to dawało mu znaczącą przewagę. Jesteśmy pewni siebie i wiemy, że zasłużyliśmy na to, by tu być – powiedział na konferencji prasowej przed finałem Ligi Mistrzów trener PSG Thomas Tuchel.
– Zaszliśmy tak daleko, ponieważ nie zostawialiśmy przeciwnikom wiele przestrzeni. PSG ma wysoką jakość. Podobnie jak FC Barcelona i Olympique Lyon atakuje bardzo wysoko, a także zagraża wysokimi piłkami. Ważne jest, abyśmy odcinali ścieżki podań. Nie zmienimy naszej filozofii gry, która była dotychczas gwarancją sukcesu. Zrobiliśmy olbrzymi krok na treningach. Mamy wysoką jakość i dobrze się bawimy – to rzeczy, które są ważne, aby odnieść sukces. Ponadto mamy wpojoną mentalność, że jesteśmy w stanie wygrać absolutnie wszystko – przekonywał z kolei na konferencji Hansi Flick.
Zarówno trener Bayernu, jak i PSG, w ostatnich dniach robili wszystko, aby jak najlepiej przygotować swój zespół do wielkiego finału, zwracali uwagę na najmniejsze szczegóły. Ćwiczyli również rzuty karne, nie można bowiem wykluczyć, że to właśnie konkurs „jedenastek” rozstrzygnie finał. Niemiecki „Bild” zdradza, że Flick już postanowił, że pierwszego karnego ma strzelać Lewandowski, który jest specjalistą w tym fachu. Myli się niezwykle rzadko. Pewnie wykonana pierwsza jedenastka ma dać Bawarczykom jeszcze większą pewność siebie i pomóc odnieść sukces.
Głos przed finałem Ligi Mistrzów zabrał Lothar Matthaeus, który wiele razy chwalił zarówno Roberta Lewandowskiego, jak i całą drużynę Bayernu Monachium. Były reprezentant Niemiec, mistrz świata i Europy, zdobywca Złotej Piłki z 1990 roku, jest zdania, że to ekipa z Bawarii wygra Champions League. – To był po prostu rok Roberta Lewandowskiego. Nie ma więc wątpliwości, że to on powinien być najlepszym piłkarzem świata. Konsekwentnie w tym sezonie jest w wysokiej formie i zdobył w Lidze Mistrzów 15 bramek. Dla mnie nie ma teraz lepszego piłkarza niż Polak. Jestem przekonany, że w niedzielę udowodni to po raz kolejny i zapewni Bayernowi triumf w elitarnych rozgrywkach – powiedział Matthaeus w rozmowie z „Die Welt”.
– Liga Mistrzów jest dla mnie czymś wyjątkowym. Jeszcze nigdy dotąd nie miałem okazji jej wygrać. Po mojej głowie nadal chodzi przegrany finał z 2013 roku. Zdaję sobie sprawę z tego, że rozgrywki Champions League są bardzo trudne, najbardziej prestiżowe na świecie, ale zrobię wszystko, aby któregoś dnia je wygrać. To moje marzenie – nie kryje Lewandowski.
Dzisiejszy finał Ligi Mistrzów z PSG będzie ku temu najlepszą okazją. Początek spotkania o godzinie 21:00. Transmisję przeprowadzi Polsat Sport Premium 1, TVP 1 i TVP Sport.
źródło: Łączy Nas Piłka autor: Paweł Drażba
9 osób zginęło w wypadku pod Gliwicami! Zderzenie busa i autokaru na DK 88 w Kleszczowie
[ZDJĘCIA] Śmiertelny wypadek pod Gliwicami. 9 osób zginęło w busie na DK 88 w Kleszczowie!
Solidarność ostrzega: Zwolnienia grupowe w sieci Carrefour mogą być większe niż 400 osób!