ŚZGiP: Sposób wytyczania stref zagrożenia epidemicznego wymaga korekty
Zarząd Śląskiego Związku Gmin i Powiatów przyjął stanowisko w sprawie wyznaczania stref zagrożenia epidemicznego w wybranych powiatach w Polsce, ze względu na wzrost wskaźnika nowych przypadków koronawirusa. W opinii samorządowców sposób ich wytyczania wymaga korekty i dostosowania do realiów naszego regionu.
Zapraszamy na kryminalne śniadanie w TVS!
W przyjętym stanowisku apelują też o wsparcie dla lokalnych przedsiębiorców, którzy ze względu na nowe obostrzenia „strefowe” znowu znaleźli się w bardzo trudnej sytuacji.
Zdaniem Zarządu Śląskiego Związku Gmin i Powiatów przyjęty – w ramach rozporządzenia Rady Ministrów z dnia 7 sierpnia 2020 r. w sprawie ustanowienia określonych ograniczeń, nakazów i zakazów w związku z wystąpieniem stanu epidemii (oraz rozporządzenia zmieniającgo z dnia 13 sierpnia 2020 r.) – sposób określenia stref, w których występuje największe ryzyko zarażenia koronawirusem (tzw. stref czerwonych i żółtych), nie jest w pełni uzasadniony.
– Liczba potwierdzonych zakażeń koronawirusem jest ściśle powiązana z liczbą przeprowadzanych testów. To oznacza, że suma pozytywnych wyników rośnie proporcjonalnie do skali wykonywanych testów. W rezultacie na listę „czerwonych” lub „żółtych” powiatów trafiają te, na terenie których prowadzi się na szeroką skalę testowanie – wyjaśnia Dariusz Skrobol, Burmistrz Pszczyny, członek Zarządu Związku i jeden z inicjatorów stanowiska przyjętego podczas posiedzenia on-line 19 sierpnia.
Statystyki nie oddają rzeczywistej sytuacji
Samorządowcy przypominają w swoim stanowisku, że konurbacja górnośląska oraz aglomeracja rybnicko-jastrzębska są obszarami o bardzo dużej gęstości zaludnienia, z licznymi dużymi zakładami pracy (zwłaszcza w postaci kopalni węgla kamiennego). I to właśnie masowe przeprowadzanie testów wśród górników oraz wśród członków ich rodzin, rzutuje na statystyki pozytywnych testów pod kątem koronawirusa w naszym województwie, w porównaniu z innymi obszarami kraju.
Ważnym czynnikiem wpływającym na sytuację epidemiologiczną naszego regionu jest też fakt, że graniczymy z Republiką Czeską, która posiada odmienne wytyczne w zakresie wykonywania testów w miejscu pracy. Zgodnie z nimi, aby pracownicy mogli wykonywać pracę na terenie tego kraju, zobowiązani są do przeprowadzenia cyklicznych testów na własny rachunek. Czasem odbywa się to nawet raz w tygodniu. Wielu mieszkańców z południowej i południowo-zachodniej części województwa śląskiego jest zatrudnionych w pobliskich zakładach za granicą.
– W związku z tym z tysięcy testów wykonywanych przez te osoby, wszystkie pozytywne wyniki automatycznie są ujmowane w polskich, powiatowych statystykach. Te dane, które są podstawą wprowadzania stref nie odzwierciedlają rzeczywistej sytuacji epidemicznej w kraju czy w regionie – podsumowuje Mieczysław Kieca, Prezydent Wodzisławia Śląskiego, członek Zarządu Związku.
Województwo śląskie ma swoją specyfikę
Zarząd Związku zwraca też uwagę, że przyjęta metodologia nie przystaje do specyfiki obszarów aglomeracyjnych, które charakteryzują się powszechnym przemieszczaniem się ludności między miastami.
– W naszym regionie wielu mieszkańców pracuje w jednym mieście, mieszka w drugim, a do trzeciego jeździ na zakupy. Granice są płynne, a odległości niewielkie – mówi Grażyna Dziedzic, Prezydent Rudy Śląskiej, członek Zarządu Związku.
Biorąc pod uwagę konieczność i łatwość przemieszczania się osób między miastami w naszym regionie, samorządy lokalne uważają, że ograniczanie swobód obywatelskich w sferze życia społecznego, kulturalnego i gospodarczego w wybranych (położonych blisko siebie) strefach jest nie tylko niewłaściwe, ale i okaże się nieskuteczne.
Kolejny „lockdown” i brak wsparcia
– Punktowe ograniczanie prowadzenia działalności gospodarczej tworzy skrajnie nierówne warunki konkurencji na obszarach, które bezpośrednio ze sobą sąsiadują. Jest to krzywdzące dla wielu lokalnych przedsiębiorców, którzy nie wyszli jeszcze na prostą po wcześniejszych ograniczeniach – mówi Piotr Kuczera, Przewodniczący Związku, Prezydent Rybnika.
Dlatego samorządowcy uważają, że niezbędne jest wprowadzenie dodatkowych programów pomocowych dla podmiotów gospodarczych, które tracą dochody z uwagi na wprowadzone w wybranych częściach naszego województwa obostrzenia.
Zbyt krótki czas i bez partnerskiej dyskusji
Samorządy lokalne podkreślają również, że zabrakło okresu przejściowego na przygotowanie się do wdrożenia nowych ograniczeń. To z kolei z pewnością zwiększyłoby skuteczność wprowadzanych rozwiązań w praktyce. W przyjętym stanowisku Zarząd Związku przypomina również, że decyzja Rządu o podziale na strefy zagrożenia epidemicznego nie była nawet w najmniejszym stopniu konsultowana z lokalnymi samorządami, które od początku epidemii mierzą się z nowymi wyzwaniami organizacyjnymi i finansowymi.
– W walce z koronawirusem samorządy lokalne starają się wspierać administrację rządową. Jednak niezbędny jest dialog w tym zakresie, którego w ostatnich tygodniach zabrakło – mówi Mieczysław Kieca, Prezydent Wodzisławia Śląskiego.
Szkoły od 1 września? To ryzyko i problemy logistyczne
Przy okazji dyskusji o wdrażaniu stref zagrożenia epidemicznego nie sposób pominąć wątku związanego z tym, jak powinny funkcjonować placówki oświatowe na takich obszarach.
Od początku epidemii samorządy lokalne starają się zapewnić bezpieczeństwo uczniom i kadrze nauczycielskiej, co wiąże się z dodatkowymi wydatkami. Są to środki wydawane na przygotowanie i zabezpieczenie nauczania w formule zdalnej i tradycyjnej. Organizacja nauki, to jednak nie tylko samo funkcjonowanie szkół.
– Pamiętajmy, że część nauczycieli, a przede wszystkim uczniowie dojeżdżają do szkół transportem publicznym. Docierają z gmin i powiatów włączonych do różnych stref – tak zielonej, żółtej czy czerwonej – podkreśla Tadeusz Skatuła, Wicestarosta Wodzisławski.
To może niestety oznaczać, że placówki oświatowe staną się od września, pomimo wprowadzenia dodatkowych środków ostrożności, miejscem, które stworzy istotne zagrożenie rozprzestrzeniania się wirusa SARS-CoV-2. Zarząd Związku w swoim stanowisku dodaje, że dużym problemem będzie również organizacja transportu i zapewnienie dojazdu do szkół przez powiaty, które są włączone do stref zagrożenia epidemicznego (ze względu na obowiązujące limity 30% miejsc siedzących w autobusach).
– Organizatorzy transportu, tacy jak nasz powiat, w normalnych warunkach, czyli bez limitów, mają pełne obłożenie w pojazdach w trakcie roku szkolnego. Trudno wobec tego sobie wyobrazić zapewnienie transportu młodzieży do szkół przy ograniczeniach obowiązujących w „czerwonej strefie”. Problemu nie rozwiąże nawet wprowadzenie w szkołach dwuzmianowości – uzupełnia Tadeusz Skatuła.
Samorządowcy wyjaśniają, że zapewnienie w trybie nagłym zwiększonej częstotliwości kursów autobusów nie jest możliwe. I to zarówno ze względów finansowych oraz ograniczonego taboru, jak i z uwagi na sytuację związaną z dużym niedoborem kierowców na rynku pracy.
Źródło: ŚZGiP
Samorządy przygotowują się na powrót dzieci do szkoły. Jak to będzie wyglądało w Sosnowcu? [WIDEO]