reklama
Kategorie

Ceny energii elektrycznej poszybują w górę?! I to bardzo… [WIDEO]

reklama

W cieniu starego już wyrasta z ziemi nowe. Budowa bloku węglowego o mocy 910 MW w Elektrowni Jaworzno to największa inwestycja Grupy TAURON i jedna z najistotniejszych w krajowej energetyce. Fundament, który gigantowi energetycznemu ze Śląska pozwoli funkcjonować przez lata. -W najbliższym czasie mamy zamiar rozpocząć wykonywanie pylonów metodą ślizgową. Będą to wysokie obiekty.  Rzędu 138 metrów wysokości – mówi Waldemar Ostrowski, Tauron Wytwarzanie. Gigantyczne inwestycje w elektrownie na węgiel, również w tą, dwa razy większą w Opolu to spektakularny koniec rozwoju tego sektora rynku energetycznego. Dalsze wykładanie pieniędzy na nie w Polsce blokuje Bruksela, troszcząc się w ten sposób o środowisko w Unii. Jednak europejską solidarność w tym temacie kilka dni temu zerwały Niemcy. Teraz dołączyła do nich Francja, która chce wycofać się z zakazu dotowania inwestycji w elektrownie węglowe za granicą. -Są to jednak pewne jaskółki. Mam nadzieję, że będą czynić wiosnę i że nasz rząd, który ciągle czuje, że jest pod presją Brukseli, będzie bardziej odważny w bronieniu polskich interesów – mówi Zbyszek Zaborowski, poseł SLD, Komisja Nadzwyczajna ds. energetyki i surowców energetycznych.

 

 

reklama

 

 

Które, jak podkreślają związkowcy, mogą poważnie ucierpieć. -Po pierwsze utracimy ok. 350 tys. miejsc pracy. Po drugie konkurencyjność polskich przedsiębiorstw praktycznie stopnieje do zera w szczególności te przedsiębiorstwa przemysłowe, huty, stalownie, przemysł motoryzacyjny. No i wreszcie po trzecie, portfel każdego Polaka będzie szczuplejszy – podkreśla Dominik Kolorz, przew. śląsko-dąbrowskiej "Solidarności". Bo jak wynika z przygotowywanych właśnie dyrektyw Komisji Europejskiej pewnym jest, że po 2020 roku ceny energii, również w Polsce poszybują do góry. Mimo stopniowego wycofywania się Niemiec i Francji z klimatycznych deklaracji, polski rząd nie zamierza walczyć o jakiekolwiek zmiany. –Jeżeli na coś się umówiliśmy, no to nie zmieniajmy zasad w trakcie, gdy już gra się toczy. Był czas negocjacji, był czas podejmowania decyzji ale po podjęciu decyzji jest ich realizacja. Nie ma powodu do zmiany i do renegocjacji – mówi Władysław Kosiniak-Kamysz, minister pracy i polityki społecznej. W październiku zeszłego roku w Brukseli premier Ewa Kopacz zgodziła się na 40-procentową redukcję emisji CO2. Oznacza to stopniowe wycofywanie się z produkcji prądu w tradycyjny sposób, a w konsekwencji zmniejszenie wydobycia m.in. w śląskich kopalniach.

 

 

 

 

-Nie mówimy, że nie chcemy zielonych, ekologicznych miejsc pracy, ale na to potrzeba czasu. Uważamy, że z węgla również można produkować tanią, dobrą i przyjazną dla środowiska energię. Tylko my na to potrzebujemy czasu – mówi Piotr Duda, przew. NSZZ "Solidarność". A tego de facto Polska już nie ma. Już niedługo za prawo do emisji CO2 elektrownie będą musiały słono zapłacić. Prawo do tzw. darmowej emisji będą miały prawdopodobnie tylko te zakłady, które w dużej mierze zrezygnowały z węgla. To nowy pomysł unijnych urzędników. A to zdaniem ekspertów oznacza jedno – wzrost cen prądu. Wzrost, którego brak obiecywała kilka miesięcy temu premier Ewa Kopacz. -Znając panią premier, też jej deklaracje i jej determinację, te słowa zostaną dotrzymane – mówi Władysław Kosiniak-Kamysz, minister pracy i polityki społecznej. Szczegóły nowych, unijnych rozwiązań mają być ogłoszone w tym tygodniu. To może być zimny prysznic dla rządu, a jednocześnie woda na młyn politycznych konkurentów. <.>

 

 

reklama

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button