Na ulicach żołnierze, milicja, a nawet czołgi. 40 lat temu wprowadzono stan wojenny
40 lat temu w Polsce wprowadzono stan wojenny. Na ulicach polskich miast pojawili się żołnierze, oddziały ZOMO, a nawet czołgi. Strajkowało Pomorze, strajkował Górny Śląsk i kilka innych regionów, w których znajdowały się kopalnie, huty czy ogromne zakłady pracy. Były ofiary. Po latach komunistyczne władze tłumaczyły się, że było to jedyne wyjście, dzięki któremu w Polsce nie doszło do kolejnej okupacji sowieckiej. W to tłumaczenie mało kto wierzył.
-
Stan wojenny wprowadzono na mocy dekretu ówczesnej Rady Państwa.
-
W praktyce oznaczało to m.in. godzinę policyjną, zakaz zgromadzeń w tym strajków i wiele innych restrykcji, których Polacy od tego momentu musieli przestrzegać.
-
Na ulicach wielu polskich miast pojawili się żołnierze, oddziały ZOMO, a nawet czołgi
-
Na Śląsku trwały strajki, a najbardziej tragicznym w skutkach był ten zorganizowany w kopalni Wujek, gdzie w trakcie pacyfikacji zginęło 9 górników, a 23 odniosło rany.
-
Stan wojenny w Polsce zawieszono 31 grudnia 1982 r., a zniesiono go 22 lipca 1983 r.
Prolog-Stan wojenny
13 grudnia 1981 r. o godzinie 6 rano Polskie Radio wyemitowało komunikat gen. Wojciecha Jaruzelskiego, w którym informował on obywateli Polski Ludowej o ukonstytuowaniu się Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego (WRON), a także przede wszystkim, że rozpoczyna się stan wojenny. Na mocy dekretu Rady Państwa wprowadzono go na terenie całego kraju.
„(…) Zwracam się dziś do Was jako żołnierz i jako szef rządu polskiego. Zwracam się do Was w sprawach wagi najwyższej. Ojczyzna nasza znalazła się nad przepaścią. Dorobek wielu pokoleń, wzniesiony z popiołów polski dom ulega ruinie. Struktury państwa przestają działać. Gasnącej gospodarce zadawane są codziennie nowe ciosy. Warunki życia przytłaczają ludzi coraz większym ciężarem. Przez każdy zakład pracy, przez wiele polskich domów, przebiegają linie bolesnych podziałów. Atmosfera niekończących się konfliktów, nieporozumień, nienawiści – sieje spustoszenie psychiczne, kaleczy tradycje tolerancji. Strajki,gotowość strajkowa, akcje protestacyjne stały się normą. Wciąga się do nich nawet szkolną młodzież. Wczoraj wieczorem wiele budynków publicznych było okupowanych. Padają wezwania do fizycznej rozprawy z „czerwonymi„, z ludźmi o odmiennych poglądach. Mnożą się wypadki terroru, pogróżek i samosądów moralnych, a także bezpośredniej przemocy.(…) „
Co w praktyce to oznaczało? M.in. godzinę policyjną, likwidację wolnych związków zawodowych czy aresztowania działaczy opozycyjnych. Do tego na ulicach wielu polskich miast pojawili się żołnierze, oddziały ZOMO, a nawet czołgi. O wprowadzeniu stanu wojennego władze miały myśleć już w sierpniu 1980 r., gdy polskie zakłady zalała fala strajków. Władze komunistyczne miały bać się eskalacji napięć i niekontrolowanego rozwoju wydarzeń i mimo chęci stłumienia rodzących się w społeczeństwie idei demokratycznych do wprowadzenia stanu wojennego nie doszło.
ZOBACZ ROWNIEŻ
Później rozpatrywano różne warianty zdarzeń, jednak gwoździem do trumny miały być największe od czasów powojennych ćwiczenia armii radzieckiej o nazwie „Zapad 81”, które w oczach wielu świadków miały wyglądać jak symulacja ataku ZSRR na Polskę. Ten argument w przyszłości najczęściej będzie pojawiał się w ustach gen. Wojciecha Jaruzelskiego jako podstawa wprowadzenia stanu wojennego. Argument, który w oczach większości historyków miał zasłoną dymną wobec ofiar, które w grudniu 1981 r. straciły życie.
Kopalnia „Wujek” – najkrwawszy śląski punkt oporu
Jednym z powodów rozpoczęcia strajku w kopalni „Wujek” było aresztowanie Jana Ludwiczaka, działacza opozycyjnego związanego z zakładem. Górnicy o wprowadzeniu stanu wojennego dowiedzieli się rano w drodze do pracy. Zatrzymali też część kolegów z nocnej zmiany. Domagali się odwołania stanu wojennego, uwolnienia Ludwiczaka i umożliwienia działalności związków zawodowych. Na Śląsku nie „stanął” tylko „Wujek”. Strajkowało również około 50 innych zakładów. Po tym gdy górnicy z „Wujka” nie chcieli rozejść się do domów, 15 grudnia podjęto decyzję o pacyfikacji. Do kopalni skierowano prawie 1,5 tys. funkcjonariuszy MO i ZOMO oraz 760 żołnierzy, którzy dysponowali 22 czołgami i 40 wozami opancerzonymi.
16 grudnia o 8 rano ponownie wezwano górników do rozejścia, ci natomiast niewzruszeni odśpiewali „Mazurka Dąbrowskiego”. Do najtragiczniejszych wydarzeń doszło około południa. – (…) Do akcji pacyfikacyjnej skierowano pluton specjalny ZOMO. Funkcjonariusze wyposażeni w pistolety maszynowe zabili sześciu górników. Bilans ofiar śmiertelnych wzrósł potem do dziewięciu – trzech rannych zmarło w szpitalu. Plan zduszenia siłą strajku w KWK „Wujek”, a także charakter ran postrzałowych ofiar (jamy brzusznej, klatki piersiowej czy czaszki) dowodzą, że masakra z 16 grudnia była działaniem z premedytacją. Świadczy o tym także fakt utrudniania przez wojsko i milicję akcji ratunkowej na terenie kopalni. (…)- czytamy na oficjalnej stronie IPN. 9 zabitych i 23 rannych. To bilans krwawej pacyfikacji kopalni „Wujek”. Od tych wydarzeń w tym roku mija równe 40 lat.Lista zabitych górników z KWK „Wujek”:
Józef Czekalski (48 lat)
Krzysztof Giza (24 lata)
Joachim Gnida (28 lat)
Ryszard Gzik (35 lat)
Bogusław Kopczak (28 lat)
Andrzej Pełka (19 lat)
Jan Stawisiński (21 lat)
Zbigniew Wilk (30 lat)
Zenon Zając (22 lata)
Strzały nie tylko na „Wujku”
Po wprowadzeniu stanu wojennego w brutalny sposób stłumiono również strajk górników z kopalni „Manifest Lipcowy” w Jastrzębiu-Zdroju. Do strajkujących otworzono ogień, w wyniku czego 4 z nich zostało rannych. 17 grudnia wypierani przez tłum z Gdańska funkcjonariusze MO postrzelili w głowę Ludwika Browarczyka, który kilka dni później zmarł w szpitalu. By przestraszyć rozwścieczony tłum czołgi zlokalizowane nieopodal Dworca PKP w Gdańsku oddały w jego kierunku salwy z dział ślepą amunicją. Według oficjalnych danych w Gdańsku było ponad 300 rannych.
źródło: IPN / ŚCSiW; autor: Bartosz Bednarczuk