reklama
REKLAMA
Kategorie

W Tychach urzędnicy uczą się, jak prosto mówić do mieszkańców. Dadzą radę?

reklama

Niektórzy mówią, że urzędnicy mają swój własny język – zupełnie niezależny od języka obowiązującego w danym kraju i dla obywateli kompletnie niezrozumiały. Żeby urzędniczy język, będący wypadkową uchwał, ustaw i rozporządzeń zwykły zjadacz chleba zrozumiał – w Tychach miejscy urzędnicy uczą się jak formułować zdania i wypowiedzi, żeby petenci nie musieli korzystać z porad tłumacza 😉

 

Chcą pisać prosto i czytelnie do mieszkańców Tychów. Tak, aby pisma otrzymane od miejskich urzędników były dla mieszkańców miasta łatwe do zrozumienia. Dla wielu będzie to spore zaskoczenie. -Te pisma urzędowe muszą mieć język stricte urzędowy, to musi mieć taką formę, bo inaczej to nie byłoby to pismo urzędowe – mówi Paweł Wołowiec, mieszkaniec Tychów.

W Tychach urzędnicy uczą się, jak prosto mówić do mieszkańców. Dadzą radę?
W Tychach urzędnicy uczą się, jak prosto mówić do mieszkańców. Dadzą radę?

Nie dla wszystkich jednak pismo urzędowe jest łatwe do odczytania. –Zaczynają czytać akapit od lewej do prawej, potem coraz bardziej wąsko. My musimy z naszymi pismami wstrzelić się w oczekiwania mieszkańców, w te obecne czasy – mówi Andrzej Dziuba, prezydent Tychów.

reklama

Dlatego dziś razem z językoznawcami z Pracowni Prostej Polszczyzny Uniwersytetu Wrocławskiego – tyscy urzędnicy uczyli się nowej metody pisania. -To musi wyglądać jak tekst, który nadaje się nie tylko do czytania ale również do przeglądania. Wszystkie informacje są dostępne w ciągu 60 sekund, czyli muszą się znaleźć w pierwszej połowie, tej górnej połowie strony – mówi dr Tomasz Piekot, jezykoznawca.

W Tychach urzędnicy uczą się, jak prosto mówić do mieszkańców. Dadzą radę?
W Tychach urzędnicy uczą się, jak prosto mówić do mieszkańców. Dadzą radę?

Teraz wszystkie wskazówki trzeba dostosować do potrzeb konkretnych wydziałów. Na przykład wydziału gospodarki nieruchomościami, z którego rocznie wychodzi nawet do 14 tysięcy pism. W tematach niełatwych. –Zdarzały się sygnały, że mieszkańcy dopytywali co zrobić dalej w danej sprawie. I to jest dla nas taki sygnał, że coś należałoby w tym temacie zrobić – mówi Katarzyna Szymkowska, naczelnik Wydziału Gospodarki Nieruchomościami UM Tychy.

W projekcie wezmą również udział pozostałe wydziały. Tychy są pierwszym miastem, które zdecydowały się wprowadzić taki program.
(Monika Herman)

reklama

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button