Bytom: Czy pracownicy Bytomsko-Radzionkowskiej Spółdzielni Socjalnej dostaną wypłaty? Czekają na nie od miesięcy!
Miała być szansą na nowe, lepsze życie. Tymczasem dla wielu pracowników okazała się być źródłem problemów i długów. Pracownicy Bytomsko-Radzionkowskiej Spółdzielni Socjalnej do dziś czekają na wypłatę zaległych pensji.
Dlaczego chcą zamknąć Nikiszowiec? TOP 5 Silesia Flesz
–Już nie chcę nawet nic więcej, nawet za urlop, nie chcę odsetek tylko to co powinni mi oddać. Bo pracowałam uczciwie i każdy człowiek by chciał swoje pieniądze odebrać – mówi Regina Pośpiech, była pracownica Bytomsko-Radzionkowskiej Spółdzielni Socjalnej.
Spółdzielnia powstała wiosną 2016 roku. Pomysł był dobry – miała ona bowiem zatrudniać osoby bezrobotne, które wykonując prace remontowe i sprzątając zdobywałyby kwalifikacje zawodowe i zatrudnienie. Na początku zlecenia dawały miejskie spółki, później mieli to być także prywatni przedsiębiorcy.
-Od 2016 roku jak byłem zatrudniony na początku wyglądało, że będzie wszystko w porządku. W 2017 jeszcze w miarę było ale pod koniec roku zaczęły się problemy finansowe, płatności z opóźnieniem, na raty aż później padło to wszystko – mówi Tadeusz Berezecki, były pracownik Bytomsko-Radzionkowskiej Spółdzielni Socjalnej.
Bo z każdym rokiem spółdzielnia notowała coraz większe straty – aż dobiła do zadłużenia w wysokości miliona złotych. Radni w październiku 2017 roku zobowiązali ówczesnego prezydenta Damiana Bartylę do wystąpienia ze spółdzielni. Ten jednak się do tego nie kwapił. W styczniu tego roku, już za nowych władz miasta, spółdzielnię postawiono w stan upadłości.
-Wszyscy umywają ręce od tego wszystkiego i nas to jest chyba najbardziej przykre, bo z drugiej strony patrząc nie mamy żadnej informacji. My nic nie wiemy. Wiemy jedynie od teraźniejszego prezesa, że miasto bytom i miasto Radzionków chcą się wycofać ze spółdzielni i tak naprawdę nie wiemy co dalej. Pan prezydent obiecał, że nas nie zostawi, ale też nie wiemy na jakiej podstawie będzie miał to nam wypłacić… nic nie wiemy – mówi Daniel Rzepka, były pracownik Bytomsko-Radzionkowskiej Spółdzielni Socjalnej.
Władze Bytomia swoją deklarację dotyczącą pomocy pracownikom spółdzielni podtrzymują, chociaż przyznają, że sytuacja jest skomplikowana.
-Złożyliśmy wniosek do sądu o upadłość, czekamy na jego rozpatrzenie już kilka miesięcy. Dzisiaj piłka jest po stronie sądu i nadzorcy sądowego, który zostanie wyznaczony. Miasto wystąpiło z roli członka spółdzielni, podobnie jak Radzionków. Oczywiście będziemy starali się w jakiś sposób pracownikom pomóc, natomiast nie możemy bezpośrednio im zapłacić, prawo upadłościowe nakłada na nas istotne ograniczenia w tym zakresie – mówi Michał Bieda, zastępca prezydenta Bytomia.
Zaginiony Łukasz zamordowany?! Odkryto zwęglone zwłoki!
Katowice jak miasto-twierdza! Defilada 15 sierpnia to utrudnienia na cztery dni!
Zabrze: Tak pijanych nastolatek jeszcze nie widzieli! Miały 3,5 i 4 promile. Prawie się utopiły
Na wypłatę zaległych pensji wciąż czeka około dziesięciu osób. Spółdzielnia jest im winna od kilku do kilkunastu tysięcy złotych. Wielu z nich jest obecnie na utrzymaniu rodzin. Niektórzy popadli w długi.
autor: Sandra Hajduk