KategorieSilesia Flesz najnowsze informacjeSport

Ewakuacja w parku wodnym NOWE FAKTY, WIDEO

Są pierwsze zawiadomienia na policję

Ewakuacja w Parku Wodnym Tychy. Sprawę bada policja, jest oświadczenie zarządcy. Co się tam wydarzyło 19.02?

Nie milkną echa tego, co wydarzyło się w minioną sobotę w  Wodnym Parku Tychy. Tuż po godzinie 20 uruchomiony został alarm przeciwpożarowy, gdy w tym czasie na terenie obiektu mogło przebywać nawet kilkaset osób. Miało dojść do dantejskich scen, a jeden z klientów wyłamał plombę drzwi ewakuacyjnych.

Jeden z klientów złożył już zeznania na policji. -Policja  potraktowała sprawę bardzo poważnie – mówi nam. Park Wodny Tychy wydał oświadczenie: Nie było zagrożenia – czytamy w nim.

Ewakuacja w parku wodnym. Relacje ludzi

Jak wynika z relacji bezpośredniego świadka wydarzeń sobotniego wieczoru, przez pierwszych kilka minut nikt nie wiedział, co się dzieje. Łącznie z ratownikami basenu. Zaniepokojeni klienci częściowo zaczęli kierować się w stronę szatni. Kolejnym po chwili pracownicy obiektu nakazali wyjść z wody.

Grupa osób przebywała wówczas w basenach zewnętrznych, a temperatura powietrza wynosiła zaledwie 6 stopni powyżej zera. Ludzie nie chcieli marznąć, sprzeciwili się ratownikowi. Skierowano ich więc do szatni, kolejnych do bocznego wyjścia ewakuacyjnego. Grupa w strojach kąpielowych znalazła się na zewnątrz budynku.

Kilkaset osób, które wcześniej skierowano do wyjścia, utknęło przed elektronicznymi bramkami, ponieważ kasjerki miały zacząć rozliczać zegarki wejściowe klientów. Z relacji naszego świadka i uczestnika wydarzeń wynika, że w tym samym czasie na zewnątrz stały już wozy strażackie, a alarm nie przestawał sygnalizować zagrożenia. 

Jeden z oczekujących na rozliczenie swojego zegarka wyłamał plombę drzwi ewakuacyjnych, a ludzie w panice zaczęli opuszczać budynek. Po chwili obsługa miała zakazać wyjścia na zewnątrz mówiąc, że oczekujący nie rozliczyli zegarków, co budzi największe rozgoryczenie klientów. Dlatego pierwsze zawiadomienia na policję już wpłynęły.

Źródło: materiały prywatne świadka

Klient złożył zeznania na policji

-Złożyłem dzisiaj rano (poniedziałek – red.) zeznania na komendzie z art. 160 K.K., tj. narażenie człowieka na niebezpieczeństwo, Złożyłem zeznania, jako  świadek i osoba pokrzywdzona, na trzech stronach maszynopisu łącznie. Policja  potraktowała sprawę bardzo poważnie, przekazałem również jako dowody filmy i zdjęcia ludzi z soboty, a także usunięte komentarze z Facebooka. Gdyby Park Wodny Tychy posypał głowę popiołem i rozliczył pracowników oraz poprawił procedury, to bym nie robił afery. Ale gdy zobaczyłem, że wszystkie dowody gości i nieprzychylne komentarze są usuwane, to postanowiłem nie odpuszczać – mówi  świadek zdarzenia, który chce pozostać anonimowy.

Ewakuację i organizację na miejscu wydarzeń krytykują również inni uczestnicy.

-Ewakuacja była prowadzona z rażącym naruszeniem jakichkolwiek zasad bezpieczeństwa. Nie został wykorzystany radiowęzeł. Informacja podana przez radiowęzeł została podana około 15 minut po pierwszym sygnale alarmowym. Osobiście przekierowałem ludzi gromadzących się przy głównym wyjściu do wyjścia ewakuacyjnego. Obsługa obiektu  jakby zniknęła i praktycznie nie prowadziła ewakuacji – mówi Mateusz Ziemba, uczestnik zdarzenia.

Inny świadek tak opisuje zdarzenie: -Po włączeniu się alarmu przez kilka minut ewakuacja nie została rozpoczęta. Nikt z pracowników nie wiedział co robić. Potem nie zostały uruchomione żadne wyjścia ewakuacyjne. Tłum klientów został skierowany do szatni. Następnie przez ponad 40 minut wszyscy tłoczyli się w schodach, ponieważ obsługa zbierała opaski, rozliczała gości i pobierała opłaty. Nie wydano żadnego komunikatu, ludzie sami otwierali wyjścia ewakuacyjne. Mam nadzieję, że ktoś z kierownictwa obiektu wyciągnie wnioski z tej sytuacji. Gdyby alarm był prawdziwy, mogło skończyć się prawdziwą tragedią. Wystarczy wybuch paniki i na tych schodach wszyscy by się stratowali. Na pewno nie ja jedna złożę na was skargę – pisze pani Eliza Ostenda, naoczny świadek.

Oświadczenie przedstawicieli Parku Wodnego Tychy

W odpowiedzi Wodny Park Tychy zamieścił na swojej oficjalnej stronie oraz mediach społecznościowych oświadczenie. Jego treść przesłał też do mediów:

„W sobotę 12 lutego 2023 r. około godziny 20:12 włączyła się czujka ppoż. w pomieszczeniu technicznym (niedostępnym dla klientów) strefy surfingu. Pracownicy obiektu natychmiast rozpoczęli procedurę ewakuacyjną i prowadzili ją do momentu przybycia straży pożarnej o godzinie 20:21. 

Po przybyciu na miejsce straży pożarnej, po kilku minutach – o 20:30 – dowódca akcji z ramienia straży pożarnej nie stwierdził zagrożenia, nie widział powodu do kontynuowania ewakuacji i zezwolił, by klienci oczekujący na  zewnątrz wrócili do holu obiektu. Obiekt uznano za bezpieczny, a alarm zaliczono jako fałszywy. Przez cały czas trwania akcji ewakuacyjnej wszystkie drogi oraz wyjścia ewakuacyjne były drożne, otwarte i to nimi odbywał się ruch.

-Podkreślamy, że nie było żadnego zagrożenia dla ludzi i pracowników – piszą przedstawiciele zarządcy obiektu. Przypomina, że straż pożarna nie zaleciła pełnej ewakuacji. Co więcej, strażacy akcję uznali za udaną.

Po odwołaniu akcji ewakuacyjnej część naszych gości zdecydowała się na opuszczenie obiektu, a ze względów bezpieczeństwa nasi pracownicy prosili o transpondery (opaski), które są dla nas informacją, ilu gości znajduje się wciąż w obiekcie. Nie było już wtedy żadnego zagrożenia, o czym pracownicy informowali przez komunikaty głosowe i na żywo, a strażacy kończyli swoje czynności.”

Po akcji natychmiast zlecono weryfikację systemu przeciwpożarowego. – By nie odchodziło do takich sytuacji w przyszłości – wyjaśniają. 

Klienci, którzy nie wykorzystali biletów, mogą się zgłaszać po rekompenastę.

 

Do treści oświadczenia odniósł się nasz rozmówca, który jako świadek naoczny, składający kolejno zeznania na policji, nie zgadza się z tym, co w nim napisano.

Klienci: Była panika

-Zanim przyjechała straż pożarna i wył alarm, część ludzi (m. in. ze strefy sportowej) już była na zewnątrz i została ewakuowana. Policjant przyjmujący moje zgłoszenie przyznał, że na komendzie już sam sygnał alarmu jest oznaką ewakuacji. Jak słychać na filmie, alarm cały czas wył, gdy ludzie czekali z paskami na rozliczenie. Nie było żadnego komunikatu, że ludzie są bezpieczni, że można wrócić na basen. Dlatego też większa panika była, gdy alarm już nie wył, a ludzie nadal nie wiedzieli, co się dzieje. Niektórzy stali po 15-20 minut w kurtkach w ogrzewanej szatni, było duszno – opowiada klient.

-Ludzie zaczęli panikować, gdy widzieli wozy straży pożarnej, wciąż nie wiedząc co się dzieje. Zagrożenie było cały czas: ludzie przepychali się wzajemnie i przewracali na schodach. Słychać było z tyłu kolejki płacz dzieci, było tam duszno, nie dało się otworzyć okien, a mrugające światła straży za oknem potęgowały emocje. A to było bliskie wywołania przez przypadek ataku masowej paniki – mówi świadek zdarzenia, który chce pozostać anonimowy.

Jak podkreśla świadek sobotnich  wydarzeń w tyskim Parku Wodnym, który jako pierwszy zdecydował się złożyć zawiadomienie na policję, nie liczy na jakąkolwiek rekompensatę. Chodzi o poczucie bezpieczeństwa w miejscach publicznych, o prawidłowość zachowania procedur i samych pracowników. A tego w Tychach jego zdaniem zabrakło.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button