reklama
Kategorie

Festyny, zabawy i dary narodu. 22 lipca władze PRL stawały na głowie

Pan Dariusz Kowalczyk przyjechał do rudzkiego muzeum PRL-u, aż z Wielkopolski. Datę wybrał nieprzypadkowo. Dokładnie 70 lat temu, 22 lipca stał się świętem narodowym. – Zabawa do godziny 2 rano w sobotę, ogóreczki kiszone, smalec był, takie różne rzeczy. Było miło i sympatycznie. Bo rządzący wówczas Polską Ludową starali się zrobić wszystko, by dla Polaków był to dzień wyjątkowy. Uroczyste przemówienia, ale też festyny, zawody sportowe i huczne zabawy miały przekonać do nowego święta. – Ono w zamysłach rządzących komunistów miało wyprzeć stare święto odrodzenia Polski, to znaczy 11 listopada – oznajmia dr Adam Dziuba, Instytut Pamięci Narodowej o. w Katowicach.

 

 

reklama

Prawdziwy karnawał lipcowy, bo trwający kilka dni, był doskonałą okazją do chwalenia się nowymi inwestycjami. Dziś Pałac Kultury i Nauki w Warszawie świętuje swoje 60. urodziny. Przez lata znany był jako dar narodu radzieckiego dla narodu polskiego. – Większość robotników, którzy przyjechali na budowę to byli robotnicy ze Związku Radzieckiego – opowiada Jerzy Majewski, historyk sztuki. 22 lipca w roku 1973 z linii produkcyjnej bielskiej FSM zjechał pierwszy Maluch. By godnie uczcić to socjalistyczne święto otwarto też Stadion Dziesięciolecia, a rok później, Stadion Śląski. Meczem wielkiego otwarcia było przegrane 2-0 towarzyskie spotkanie Biało-czerwonych z NRD, to w Kotle Czarownic oglądało niemal 100 tysięcy widzów. – Ufundowano specjalny puchar, który miano wręczyć osobie, która strzeli pierwszego gola historycznego na Stadionie Śląskim. Tego gola strzelił Polak – Jerzy Woźniak, polski obrońca, ale niestety to był gol samobójczy – wyjaśnia  Adam Pawlicki, Stadion Śląski.

 

Pucharu, więc nie wręczono, a niedługo po meczu zaginął i do dziś nie wiadomo co się z nim stało. Nie wszyscy pamiętają, że miejsce, tuż przy katowickim dworcu, w samym centrum miasta, w czasach PRL-u było nazywane Placem 22-go lipca. Dziś jednak po tej dawnej nazwie, nie ma już śladu. Są miejsca, w których nadal można go dostrzec. Choć ulica w Jaworznie od kilku lat jest już Owocową, o jej poprzedniej nazwie nie sposób zapomnieć. Jednak ani o niej, ani o czasach PRL-u, najstarsi mieszkańcy nie chcą tu słyszeć. – Ludzie chodzili na skargi, jeden na drugiego. Tam w Jaworznie, bo ja w centrum w Jaworznie pracowałam to mówili tak. Ja nie chodziłam nigdzie, ale oni mówili: jeszcze jak się do partii idzie to tam się coś załatwi. Ale niektórzy, jak mówią, o złych rzeczach wolą zapomnieć, a tamte lata wspominać przede wszystkim jako czasy swojej szalonej młodości. – Jeden telefon był na cały blok, gdzie 60 rodzin mieszkało. Jak my się kontaktowaliśmy, to ja nie mogę sobie przypomnieć. Może w szkole podejrzewam do południa – dobra umawiamy się jutro, jesteśmy u tego na prywatkach i słynny utwór: Gdzie się podziały tamte prywatki, gdzie te dziewczyny – wspomina Dariusz Kowalczyk. Gdzie tamten świat, gdzie się podziały tamte wspomnienia, nie dla wszystkich wtedy wspaniałych i szalonych lat. <.>

 

 

reklama

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button