reklama
Kategorie

Agnieszka Jarecka i jej psy polecą do Kanady po medal, ale najpierw potrzebują pieniędzy

W deszczu, śniegu czy w upale trenują kilka godzin dziennie. 10-letnia Shila i 3-letni Kodi razem z Agnieszką w nogach mają kilka tysięcy przebytych kilometrów. – Z psami trenujemy głównie 4 razy w tygodniu, czyli wyjeżdżamy specjalną przyczepą z psami do lasu. Mniej więcej trening trwa trzy godziny. Plan treningowy jest odpowiednio rozpisany – wyjaśnia Agnieszka Jarocka. Bo za sukcesem w tej dyscyplinie stoi przede wszystkim ich kondycja. O tą Agnieszka dba codziennie. A wszystko dzięki jej mamie, byłej reprezentantce polski w lekkoatletyce. To ona zaraziła córkę miłością do sportu. – Wszystko było na początku w formie zabawy, ale potem już biegóweczki malutkie, a potem większe dostawała – wspomina Grażyna Jarecka.

 

Agnieszka zamiast lekkoatletyki wybrała psie zaprzęgi. W lecie jeździ na rowerze, w zimie na specjalnych saniach ciągnietych przez czworonogi. Na swoim koncie ma setki medali i tytułów. Ten najważniejszy zdobyty w tym roku – srebrny medal mistrzostwach świata był ukoronowaniem jej ponad 20-letniej pracy. Smak sukcesu tym większy, bo jak mówi zawodniczka z Bielska-Białej, rywalizowała z najlepszymi w tej dyscyplinie zawodowcami. – Ekipy, które przyjeżdżały z Norwegii, Szkocji, Szwecji itd. to były ekipy dobrze przygotowane, gdzie mają dobre finansowanie. Oni mają normalnie trenerów, serwismenów tak jak Justyna Kowalczyk. Wyścigi psich zaprzęgów w Norwegii uznawane są za sport narodowy. W Polsce ta dyscyplina ciągle jeszcze raczkuje, choć liczba zawodników już dawno przekroczyła pół tysiąca.  – Sprzęt wysokiej klasy czy rowerowy, czy sanie zaprzęgowe na zimę. Psy też kosztują. Utrzymanie psa, opieka weterynaryjna, to są znaczne koszty – podkreśla Grzegorz Liszka, zawodnik Polskiego Związku Psich Zaprzęgów.

reklama

 

Polski Związek Psich Zaprzęgów jak może stara się część tych kosztów najzdolniejszym zawodnikom pokryć. Nie jest to jednak łatwe, bo Ministerstwo Sportu na działalność związku przekazuje rocznie niewiele ponad 200 tysięcy złotych. Pojawiły się jednak głosy, że resort nie chce już finansować dyscyplin nieolimpijskich. – Gdybyśmy tych medali nie przywozili, ale związek sportowy istnieje już ładnych parę lat i udowodniliśmy, że nasi zawodnicy potrafią sięgnąć na każdej imprezie po medale. I to nie jest kwestia przypadkowości i tego, że znaleźliśmy jeden talent i po prostu odcinamy kupony, tylko to jest systematyczna praca naszych zawodników i dla nich to jest niepewna przyszłość – tłumaczy Michał Świderski, dyrektor Polskiego Związku Psich Zaprzęgów.

 

O tą boi się Agnieszka. Bielszczanka znalazła się na liście reprezentantów na tegoroczne mistrzostwa świata psich zaprzęgów. Problem jednak w tym, że Agnieszki na ten wyjazd nie stać. – Jest to przelot ekipy, czyli mnie plus pomocnika, zakup specjalnych transporterów dla psa, przelot dla psa, czyli bilet. A także zakwaterowanie, ubezpieczenie i pobyt. Razem to ok. 20 tysięcy złotych. I choć Agnieszka Jarecka typowana jest w gronie faworytów, Ministerstwo Sportu oprócz niewielkiego stypendium pieniędzy dać nie chce. W pomoc dla Agnieszki zaangażowali się m.in. jej znajomi. – Mamy taką sytuację, że mamy zawodnika w skali światowej. Mistrza Europy, wicemistrza świata obecną w dyscyplinie, która praktycznie nie jest znana w Polsce i nie ukrywam to też trochę utrudnia nam zadanie – podsumował Marcin Janowski, znajomy Agnieszki. Mistrzostwa Świata w Kanadzie odbędą się już za miesiąc. 

 

 

reklama

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button