Międzynarodowy gangster pochodzi z Katowic
Ricardo Fanchini, znany też wielu osobom jako Ryszard Marian Kozina, pochodzi z Katowic, gdzie urodził się w 1956 r. Według relacji amerykańskich śledczych ze z DEA, zajmujących się m.in. zwalczaniem karteli narkotykowych, Kozina miał być jednym z dziesięciu najważniejszych przestępców na świecie, a jego ujęcie stanowiło dla jednostki ogromny sukces.
Fanchini miał mieć powiązania nie tylko z mafią rosyjską, ale również np. z włoską Camorrą. Gdy po latach trafił do sądu, postawiono mu około 40 zarzutów. Jednak zaczął „sypać”, a wyrok jaki wydano w jego sprawie to zaledwie 10 lat. Teraz przebywa już na wolności.
Mafijny boss pochodzący z Katowic za kratkami spędził tylko 10 lat
- Ricardo Fanchini lata młodości spędził w Katowicach. Śląsk opuścił tuż po technikum spełniając jedno ze swoich największych marzeń.
- Po tym gdy odnalazł swojego ojca, których pochodził z Włoch, zmienił nazwisko na Fanchini, a imię na Ricardo.
- Swoją przestępczą karierę zaczynał w Budapeszcie spekulując walutami.
- W pewnym momencie był uważany z jednego z dziesięciu najważniejszych przestępców na świecie.
- Po zatrzymaniu postawiono mu 40 zarzutów, w tym m.in. wieloletni udział w przerzucie kokainy i heroiny do Europy, jednak dzięki współpracy z organami ścigania, dostał zaledwie wyrok 10 lat pozbawienia wolności.
Ryszard Marian Kozina czy Ricardo Fanchini?
Ricardo Fanchini, czyli Ryszard Marian Kozina urodził się w 1956 r. w Katowicach, gdzie wraz z matką miał mieszkać w jednej z najbiedniejszych dzielnic miasta. Jego największym marzeniem miała być emigracja na zachód i tuż po technikum marzenie to zrealizował. Odnalazł ojca Villiama Fanchiniego i przejął po nim nazwisko, zmieniając jednocześnie imię na Ricardo. Jak wielu w tamtych czasach, swoją przestępczą działalność zaczął od handlu walutą na dworcu Keleti w Budapeszcie. Jako wprawny oszust szybko dorobił się dużych pieniędzy.
Zobacz także:
„Krakowiak” rządził Śląskiem. Nie bał się nawet pruszkowskich emisariuszy
Prawdziwy przyjaciel
Bliskim przyjacielem Fanchiniego był polski „biznesmen” Zbigniew Nawrot, z którym prowadził pierwsze nielegalne interesy. Obaj młodzi żądni dużych pieniędzy z Węgier udali się do Jugosławii, a stamtąd najpierw do Austrii, a później do Niemiec. Wtedy słucha o Kozinie zaginął, a jego przyjaciel zbił ogromną fortunę m.in. na handlu spirytusem. Niestety kariera Nawrota skończyła się tragicznie, gdy pod jego Ferrari 1 listopada 1991 r. eksplodowała bomba. W wyniku wybuchu ranna została jego kochanka, a sam ciężko poparzony Nawrot zmarł 19 listopada w szpitalu. W międzyczasie temat Fanchiniego wrócił, a miała go z nim wiązać postać Jerzego Banka.
Kilka twarzy
W krótkim czasie okazało się jednak, że Jerzy Bank to nie kto inny jak Ricardo Fanchini, a fałszywe nazwisko było użyte do przekrętów na ogromną wówczas skalę. Mówi się, że przestępstwa jakich dokonywał Fanchini udając Banka były pierwszymi realizowanymi dla rosyjskiej mafii za oceanem. Podczas swojej przestępczej kariery Fanchini wiele razy zmieniał nazwiska i pseudonimy. Raz przedstawiał się jako Richard Rotmann czy Riccardo Wojciechowski, by później używać pseudonimów takich jak „Vasja” czy „Yura”. Pewnym jest to, że dzięki sprytowi i przedsiębiorczości w ekspresowym tempie wspięła się na szczyty mafijnych układów.
M&S
Z USA uciekł do Belgii, gdzie założył z pozoru legalną firmę o nazwie M&S, która trudniła się handlem. Tu jednak warto zaznaczyć, że służbom amerykańskim jak i polskim niewiele czasu zajęło prześwietlenie nowych interesów Koziny. Wnioski były proste. Firma oprócz oficjalnej działalności miała zajmować się m.in. przemytem narkotyków z Azji, przez Polskę, aż do wybrzeży Stanów Zjednoczonych. Filia ogromnej firmy Fanchiniego znajdowała się m.in. na Śląsku, a jego wspólnikiem miał być nie do końca zorientowany w temacie Tadeusz M. Ten ostatni po tym, gdy nad M&S zebrały się czarne chmury uciekł za granicę. Skończył lepiej niż wspólnik Koziny z Amsterdamu, którego w pewnym momencie znaleziono martwego.
Co ciekawe w Belgii Fanchini nie był traktowany jak pospolity przestępca, a wręcz przeciwnie jak poważany biznesmen. Wpływ na to miała m.in. jego hojność i to, że od czasu do czasu sypnął groszem np. na ochronę środowiska. To, że Koziną interesowały się służby nie zahamowało jego „prosperity”. W drugiej połowie lat 90-tych Fanchini mógł pochwalić się wieloma domami, willami, apartamentami czy 55-metrowym jachtem o nazwie „Księżniczka Kremla”. Potem Kozina rozpoczął produkcję wódki o nazwie Kremlyovskaya, o której lada moment miało być głośno m.in. w świecie Formuły 1.
Grand Prix
W 1996 r. w Monte Carlo odbyła się huczna premiera produkowanej przez Kozinę wódki o nazwie Kremlyovskaya. Imprezę odwiedzili znamienici goście z całego świata. Nie zabrakło również polskich akcentów, w tym m.in. człowieka o pseudonimie „Oczko”, znanego w półświatku bossa ze Szczecina. Fundamentem była jednak firma Kremlyovskaya Export, która najpierw stała się sponsorem Grand Prix F1 w Monako, a później zespołu Total Jordan Peugeot. Team w ramach współpracy z Koziną dostał 2,5 mln franków francuskich. Druga połowa last 90-tych to złoty czas Koziny. W kolejnych stopniach jego kariery miała mu pomagać Tatiana Diaczenko, córka ówczesnego prezydenta Rosji Borysa Jelcyna.
Szybki upadek
Po wielu latach bezkarności za Kozinę wzięły się belgijskie służby i w 2000 r. aresztowały go m.in. za fałszerstwa i pranie brudnych pieniędzy. Za to dostał 4 lata pozbawienia wolności z czego odsiedział 3. Ponadto miał zapłacić 5 mln dolarów grzywny. Potem przeniósł się do Londynu, gdzie zasłynął huczną imprezą wyprawioną na swoje 50. urodziny. Jednak czas Koziny mijał, a lada moment miał nastąpić jego drastyczny upadek.
W 2007 r. rezydencja Fanchiniego w Mayfair w Londynie została otoczona, a boss stanął później przed nowojorskim sądem, gdzie postawiono mu około 40 zarzutów. Jednym z nich był wieloletni przemyt narkotyków. Przez lata nieuchwytnemu bossowi groziło dożywocie i po 6 miesiącach spędzonych w areszcie, miał dojść do wniosku, że jedynym ratunkiem w tej beznadziejnej sytuacji jest współpraca. Sprzedał wielu wspólników za co w prezencie dostał tylko 10 lat pozbawienia wolności. W 2018 r. już na wolności miał prowadzić firmę zajmującą się eksportem krewetek.
autor: Bartosz Bednarczuk